niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 6






       Przy zetknięciu z wodą zachłysnęłam się. Wylądowaliśmy na dość głębokim odcinku wody i z rozpędu zanurzyliśmy się jakiś metr pod powierzchnię. I nie dotknęliśmy dna. Zaczęłam panikować. Nic nie widziałam, nie czułam gruntu pod nogami, nie mogłam oddychać. Gdyby nie Xiumin, pewnie bym się utopiła. Chyba wyczuł, że coś ze mną nie tak, bo jak najszybciej wyciągnął mnie na powierzchnię. Zaczęłam kaszleć i jak najszybciej przytuliłam się do niego. Cała drżałam.
- Hej, wszystko ok? – zapytał zatroskanym głosem.
- N-nie.. Ja… Nie umiem pływać…
- To czemu nic nie powiedziałaś?
- Próbowałam… Ale nikt mnie nie słuchał.. – Szepnęłam i mocniej się go złapałam.
- Przepraszam… - odszepnął i także mocniej mnie objął. – Trzymaj się mnie mocno. Zaraz cię odprowadzę na brzeg.
- Dziękuję. – Wtuliłam w niego twarz i pozwoliłam się powoli ciągnąć w stronę lądu.

10 minut wcześniej.

Emi stała na uboczu i przyglądała się Alice rozmawiającej z Xiuminem. Widać było, że on ją lubi. I, że ona lubi jego. Na bank będą razem.
- Hej.. – usłyszała nieśmiały głos Tao.
- O! Hej… - odwróciła się do niego i zaczerwieniła się troszkę. Pierwszy raz widziała go bez koszulki. Od razu było widać, że ćwiczy. Tylko ciekawe, co…?
- Ślicznie wyglądasz. – uśmiechnął się do niej.
- Dzięki, ty też, Znaczy ty też dobrze wyglądasz, nie ślicznie.. Znaczy, ślicznie też, ale nie w tym sensie, ale nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że…
- Hahaha! Wiem o co ci chodziło. Dziękuję. – uśmiechnął się szerzej.
- Haha! Tak… To dobrze. – odwzajemniła uśmiech.
- Masz bardzo ładny strój kąpielowy. Czarny. Chyba bardzo lubisz ten kolor, prawda?
- Tak, to mój ulubiony.
- Haha… Ja lubię niebieski... – przysunął się do niej trochę bliżej. – Emi?
- Tak?
- Może to pytanie wyda ci się dziwne, ale co sądzisz o koreańskiej i chińskiej muzyce?
- Masz na myśli k-pop?
- Eee… Tak.
- Uwielbiam! Mam nawet jeden album! Dark & Wild BTS’ów. Kocham kraje azjatyckie.
- A co sądzisz o idolach? I ogólnie o Azjatach?
- Jak już mówiłam, uwielbiam ich.
- A gdybyś mogła z którymś z nich chodzić? Co byś zrobiła?
- Hmm… Chyba bym miała wtedy chłopaka, a co?
- Nie, nic. Tak tylko się pytam.
- Aha… – Emi była troszkę zawiedziona. Zapadła chwila milczenia.
- Dobra, wcale nie „tak tylko się pytałem”… - Zwinna ożywiła się – Ja.. Chciałem się ciebie spytać, czy…
Nie dokończył, bowiem w tej chwili Kai, Suho, Chanyeol, Baekhyun i Kris podbiegli do nich i wepchnęli ich do wody. Emi spadając złapała się Tao i przytuliła się do niego. Gdy zanurzyli się cali w wodzie on także ją objął. Wypłynęli razem, ciągle się trzymając.
- Hahaha! Zapłacicie mi za to! – Emi ze śmiechem pogroziła chłopakom. – No! – zwróciła się do Tao
– To o co chciałeś mnie spytać?
- Chciałem cię spytać, c-czy nie chciałabyś posłuchać kilku naszych p-piosenek…? Z-znaczy, to nie są jakieś wspaniałe rzeczy, teksty sami pisaliśmy, ż-żaden z nas nie umie grać na i-instrumentach, tylko Chanyeol na gitarze potrafi, ale.... 
- To wy śpiewacie? – zrobiła wielkie oczy. – Po koreańsku?
  - Eee… N-nie żeby to było coś wielkiego… To t-tylko hobby... I w dodatku bardzo rzadko to robimy... Ale tak, śpiewamy. - powiedział i po chwili namysłu dodał - A może tylko próbujemy...? Ach! No i nie tylko po koreańsku.  Połowa z nas śpiewa po koreańsku, połowa po chińsku...
- Ty się pytasz? Jasne, że chcę posłuchać. - powiedziała i posłała mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów.
- Hahaha! Chyba znalazłem w tym jeziorze skarb!
- Że niby mnie? – Zaśmiała się.
- Aha!
- Hahaha! Jasne! Jestem twoją perełką, wiesz?
- Tak. Jesteś moją Czarną Perłą. – uśmiechnął się i powoli zbliżył swoje usta do jej. Złożył jej delikatny pocałunek, który sprawił, że czas przestał płynąć. 

~~*~~

W rzeczywistości, czas naprawdę przestał płynąć. Tao go zatrzymał i tylko on i Emi mogli się poruszać. Ta piękna chwila mogła dla nich trwać w nieskończoność, ale używanie mocy ma swoje ograniczenia. Gdy uznali, że już wystarczy, Tao przestał naginać czas do swojej woli.
A ja z ulgą dotarłam na stały ląd. Xiumin wyciągnął mnie z wody i posadził na ziemi. Potem usiadł koło mnie i objął ramieniem, a ja się do niego przytuliłam. Siedzieliśmy tak razem, ja w niego wtulona, a on patrzący na chłopaków bijących się w jeziorze. Milczeliśmy. Wiedziałam, że miał wyrzuty sumienia, bo mnie wcześniej nie słuchał. Był na siebie zły (i na innych też), że mnie zignorował (i, że oni też) i przez to mogło mi się coś stać. Chociaż o tym wiedziałam i tak go spytałam:
- O czym myślisz?
- Myślę, że powinniśmy cię spytać o zdanie, zanim przyszliśmy tutaj. Przepraszam.
- To nie twoja wina. Nie powiedziałam wam o tak ważnej rzeczy. Sama jestem sobie winna.
- Nie mów tak! – Xiumin popatrzył mi w oczy. – Nawet jeśli nam nic nie powiedziałaś, to i tak powinniśmy się ciebie spytać! Przez nas mogłaś się utopić! – W jego ciemnych oczach wyraźnie było widać smutek. – Mogliśmy cię stracić… - szepnął.
Mocniej go przytuliłam. Po mojej twarzy zaczęły lecieć małe strumyczki łez. Siedzieliśmy tak jeszcze przez dłuższy czas. W końcu chłopcy wyszli z wody i zaczęliśmy się zbierać. W drodze powrotnej Emi cały czas trzymała Tao za rękę, a ja szłam tuląc do siebie całe ramię Xiumina. To zadziwiające, że w jego towarzystwie automatycznie czuję się bezpiecznie… Chłopak objął mnie i szliśmy w milczeniu, słuchając śmiechów i rozmów innych. W pewnym momencie Baekhyun, widząc nasze miny, zapytał nas:
- Hej! Co tak cicho jesteście? Hyung, Alice, rozchmurzcie się! - Xiumin popatrzył na niego i powiedział poważnie:
- Alice prawie się dzisiaj utopiła. Nie umie pływać.
Baekhyun wydawał się lekko zszokowany. A potem zrobił się bardzo smutny.
- Alice… My.. Ja... Eee.. P-przepraszamy… Nie wiedzieliśmy…
- Nie… -pokręciłam głową. – To nie wasza wina. Chcieliście dobrze. To ja nie miałam odwagi powiedzieć wam prawdy…
Baekhyun tylko skinął głową i uśmiechnął się przepraszająco. Odpowiedziałam słabym uśmiechem.
W końcu dotarliśmy do domu. Było koło pierwszej. Xiumin był cały czas przygnębiony. Chciałam go pocieszyć, pokazać, że nic się nie stało, że to tylko i wyłącznie moja wina. Długo się zastanawiałam, jak poprawić mu humor i postanowiłam zrobić obiad.
Tak! To świetny pomysł!
Poszłam szukać Emi. Zastałam ją rozmawiającą z Tao.
- Emi! – zawołałam ją i uśmiechnęłam się. – Mogę cię na chwilę odciągnąć od Tao?
- Hmm… - Emi popatrzyła na mnie, zmrużyła oczy i przytuliła się do chłopca. – Nie!
- Tao, mogę porwać Emilię?
- A do czego ci jest potrzebna? – odpowiedział obejmując Zwinną.
- Chcę wam zrobić coś na obiad i Emi jest mi potrzebna do pomocy.
- Obiad?! Jasne, że możesz ją porwać! Nawet natychmiast! – Tao uśmiechnął się, a Emi go trzepnęła w ramię.
- Zdrajca!
- Hahaha! No chodź, Emi! Pamiętaj, przez żołądek do serca!
- No dobra… - Emi z ociąganiem wstała i poszła za mną.
- Musimy jeszcze znaleźć D.O – oznajmiłam.
- Czemu?
- Bo muszę się dowiedzieć, czy mają wszystkie składniki.

~~*~~

D.O siedział w salonie i przeglądał jakąś książkę (chyba kucharską). Zapukałam cicho w framugę drzwi (a raczej łuku, kuchnia była połączona z salonem) i uśmiechnęłam się.
- Hej! Możemy ci zabrać chwilkę?
- Jasne! O co chodzi?
- Macie jakieś plany na obiad?
- Nie… Dlaczego pytasz?
- Em.. Ja… - zaczęłam nieśmiało - Chciałabym wam coś ugotować.
- Och! Świetny pomysł! Czego potrzebujesz? – D.O od razu wiedział, o co chciałam zapytać.
- Więc… Potrzebuję piersi kurczaka. 7 podwójnych. Do tego ryż, tyle, żeby starczyło dla wszystkich. I kilka jabłek i marchewek. Jeśli chodzi o przyprawy, to będą mi potrzebne papryka słodka, czosnek granulowany, bazylia i przyprawa do kurczaka.
- Hmm… Powinniśmy mieć wszystko… Poczekaj, zaraz sprawdzę. – powiedział i już odchodził, gdy nagle zawrócił - Albo nie. Chodźcie od razu ze mną.
Podążyłyśmy za nim do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że wszystko było.
No bo szczerze, kto normalny trzyma w lodówce siedem podwójnych piersi kurczaka, bez żadnego planu na przyrządzenie ich?! No dobra… Tu nie ma nikogo „normalnego”… No, ale jednak to było dziwne…
Podziękowałyśmy mu i zabrałyśmy się do pracy. Najpierw ja podzieliłam kurczaka na małe kawałki, wrzuciłam je do miski i przyprawiłam, a Emi w tym czasie obierała jabłka i marchewki. Potem nastawiłyśmy wodę na ryż i starłyśmy owoce i warzywa. Gdy ryż już się gotował wrzuciłyśmy kurczaka na patelnię. Zwinna wyciągnęła talerze i sztućce (tak, mieli sztućce -nie pałeczki- i potrafili ich używać) i nakryła do stołu. Odwróciłam kurczaka na drugą stronę i przykryłam przykrywką, żeby się trochę podusił. Jeszcze pięć minut i ryż będzie gotowy. Wymieszałam surówkę (te jabłka i marchewki) i przyprawiłam sokiem z cytryny. Gdy wszystko było gotowe postawiłyśmy potrawy (a raczej kurczaka, ryż i surówkę) na stole i zawołałyśmy chłopaków. Byli bardzo zaskoczeni tym, co zrobiłyśmy. Ale jednocześnie byli bardzo szczęśliwi. Wszyscy rzucili się na jedzenie. Wszyscy, oprócz Xiumina. Podeszłam do niego, stanęłam na palcach (chociaż był prawie najniższy z całego EXO był ode mnie prawie o 16 cm wyższy) i pogłaskałam go po głowie.
- Hej – uśmiechnęłam się do niego - Nie smuć się. Przecież nic mi się nie stało. Widzisz? Nie musisz już o tym myśleć, ok? – popatrzyłam mu w oczy. Dostrzegłam w nich troskę, czułość i odrobinę strachu. Ciągle nie mógł się pozbyć myśli, że mogłam dzisiaj zginąć… - Nic mi nie jest, więc uśmiechnij się.
W końcu posłuchał. Przytuliłam się do niego i po chwili wszyscy jedliśmy obiad. Chłopakom widocznie bardzo smakował. Przy stole panowała teraz bardzo przyjemna atmosfera. Taka… rodzinna. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy…
             Tak właśnie powinno być.
 Xiumin prawie cały czas na mnie patrzył, ale nie z obawy czy poczucia winy. Patrzył na mnie i posyłał mi szczere uśmiechy. Ja mu odpowiadałam tym samym. Po skończonym posiłku poszliśmy do salonu i włączyliśmy jakąś klasyczną tanią amerykańską komedię. Śmiałam się z innymi prawie cały czas, ale myślami byłam gdzie indziej. Dzisiaj pierwszy raz widziałam Xiumina w takim stanie. I już nigdy więcej nie chciałam go takiego widzieć.  Wiedziałam już, co muszę zrobić. Po filmie (było już koło 16:00) wszyscy się rozeszli po swoich pokojach. Złapałam Suho za rękaw.
- Suho! Zaczekaj chwilę.
- O co chodzi? – spytał chłopak.
- Mam do ciebie prośbę.
- Tak?
- Nauczyłbyś mnie pływać?
- Hmm.. Jasne! Chętnie ci pomogę.
- Naprawdę? Dziękuję!
- Tylko chciałbym cię spytać, dlaczego mnie o to poprosiłaś? Myślałem, że jakbyś już o coś takiego prosiła kogoś, to raczej byłby to Xiumin…
- Ty masz moc wody. A poza tym… - spuściłam wzrok i zaczerwieniłam się - Chyba… Trochę się wstydzę tego, że nie umiem pływać i nie chcę, żeby Xiumin za każdym razem, gdy wejdę do wody, się o mnie martwił…
- Hmm… Spoko, rozumiem. – uśmiechnął się.
- Dziękuję.. – odwzajemniłam uśmiech.

~~*~~

Wieczór minął nam podobnie jak wczoraj. Też graliśmy w gry, rozmawialiśmy i oglądaliśmy filmy. Tym razem, to ja wybierałam. Ponieważ kocham filmy i literaturę fantasty wybrałam „Władcę Pierścieni”. Po prostu kocham ten film! Całą serię! Kolacji jako takiej nie mieliśmy, chyba, że do kolacji zaliczają się popcorn, chipsy i paluszki. Praktycznie cały czas siedziałam przytulona do Xiumina. Bardzo to lubiłam. On chyba też to lubił. No bo gdyby nie, to by mnie nie obejmował, prawda? Gdy zrobiło się późno poszłam wziąć prysznic, przebrałam się w piżamy (za duży T-shirt i krótkie spodenki), powiedziałam wszystkim dobranoc i poszłam spać. Nie wiedziałam, że to będzie takie okropne.



~~*~~

4 komentarze:

  1. Ooo Emi i Tao razem, jak miło! Jeszcze pozostaje główna para, która jeszcze nie jest razem ;p Ogólnie dziewczyny wpadły na fajny pomysł z tym obiadem. Like ;) Lecę dalej. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie Tao i Emi się pocałowali! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. W KOŃCU POCAŁUNEK <3 Lecę czytać dalej i się wykrwawiać <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiss kiss *.*
    Przez to opowiadanie ja serio robię się głodna >,<

    OdpowiedzUsuń