Taaak...
Więc, oto rozdział 2... Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Rozdziały będę wstawiać nieregularnie, ze względu na szkołę, obowiązki domowe, wyjazdy i często gubiącą się wenę...
Proszę o zrozumienie :)
Dobra! Dość gadania!! Czas na lekturę!
~Yuki
~Yuki
******************************************************
Jak
pomyślałam, tak zrobiłam.
Wymknęłam
się przez okno w moim pokoju. Było na drugim piętrze, ale obok niego rosła
topola. Zeszłam po niej i po chwili biegłam w stronę lasu.
W takich
chwilach byłam wolna, szczęśliwa, czułam, że jestem sobą.
Było
chłodno, ale przyjemnie. W szkolnym lesie miałam swoją małą polankę, która
często była celem moim spacerów. Szłam między drzewami powoli, cicho, wsłuchiwałam
się w nocne odgłosy. Przechodziłam z jednego cienia w drugi. Tak jakby trochę
bawiłam się w zwiadowcę, niczym z książki Johna Flanagana (bardzo polecam).
Uwielbiałam to uczucie, kiedy mogłam być niewidzialna dla innych, bez
nadnaturalnych mocy (chociaż i tak takiej nie miałam… a niektórzy mieli).
Skradając
się tak doszłam do mojej polany i stanęłam jak wryta.
Na środku
niej, wpatrując się w gwieździste niebo stał… Xiumin.
Miał na
sobie tylko T-shirt, jeansy i buty. Żadnej bluzy. Może dzięki jego mocy nie
odczuwał zimna? Jego krótkie jasnobrązowe, a w księżycowym świetle lśniąco-szare włosy,
lekko powiewały na spokojnym wietrze. Na jego twarzy o azjatyckich, lekko
zaokrąglonych rysach widniał uśmiech. Gdy na mnie spojrzał jego ciemne oczy
zrobiły się wielkie.
Widać był
tak samo zaskoczony moim widokiem, jak ja jego.
Oszołomieni
i zdziwieni patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, przerywanym tylko
szumem drzew wprawianych w ruch przez rześki wiatr. Wreszcie chłopiec się
odezwał:
- Em… Cześć…?
- C-cześć..
– odpowiedziałam nieśmiało i przesunęłam się nieco w jego stronę. Stałam jakieś
trzy metry od niego.
- Co tutaj
robisz? Powinnaś być w pokoju… Przecież NNr mogą tu być…
- Ja…
Bardzo lubię to miejsce… A poza tym… Zaraz, zaraz! Przecież ty też powinieneś
uważać. NNr mogą także ciebie zaatakować! A tak właściwie, to co ty tu
robisz? – powiedziałam prawie takim samym tonem, jakbym rozmawiała z Yuki.
- Ehehe..
Racja… Ale.. Ja potrafię się obronić! NNr nie mają ze mną szans! – Zaśmiał się.
Jego zęby nienaturalnie lśniły w blasku księżyca. Przysunęłam się jeszcze
bliżej i lekko się uśmiechnęłam.
- Taa..
Jasne…
- No tak!
Mam moc mrożenia. Wystarczy, że machnę ręką i nie będą mogli się ruszyć!
- Hehe… No,
na pewno. – Ja też zaczęłam się śmiać.
Dziwne…
Dzisiaj pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy, a ja się z nim śmiałam. A śmiałam
się tylko z Emi i Yuki. Może do mojego grona znajomych właśnie dołączył Xiumin?
Jednak
musiałam jeszcze go o coś spytać.
- Ale na
serio, co tutaj robisz? Ja już ci powiedziałam, teraz twoja kolej.
- Chciałem
odetchnąć świeżym powietrzem. A poza tym, lubię tą polankę. Często chodzimy
tutaj razem z chłopakami. – uśmiechnął się i znowu spojrzał na księżyc.
Powędrowałam
za jego wzrokiem. Księżycowa tarcza wydawała się większa niż zwykle, lśniła
srebrzystym blaskiem. Była taka… magiczna. Wpatrywałam się w ten cud natury,
całkowicie ignorując otoczenie.
A raczej
Xiumina.
Rejestrowałam
wszystkie dźwięki lasu, zachwycając się pięknem przyrody. Nagle usłyszałam
szelest. To nie był naturalny szelest. Nie powinnam go usłyszeć. Coś było nie
tak…
Znowu!
Znowu ten
szelest!
Wiedziałam
już, co to było. Ktoś się do nas zbliżał. Nie opuszczając wzroku z księżyca
zwróciłam się do członka EXO, zniżając głos.
- Xiumin,
chyba powinniśmy…
- Uważaj!!
– Xiu rzucił się na mnie i przeturlaliśmy się razem po ziemi.
Usłyszałam
świst, a później wybuch. Ostrożnie wyjrzałam spod ramienia leżącego na mnie
Xiumina.
W miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stałam był w tej chwili wielki obłok dymu.
W miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stałam był w tej chwili wielki obłok dymu.
Ogień.
Ktoś zaatakował
nas ogniem.
NNr!
Szybko
wstaliśmy i stanęliśmy plecami do siebie. Wokół nas było czterech buntowników.
Jeden z nich na pewno był Magiem ognia. Zauważyłam też Leśnego Łucznika
(odmiana Elfa), Wilkołaka i Zmienną. Moje myśli szalały. Musiałam użyć mojej
mocy. Xiumin nie poradzi sobie z nimi sam. Znaczy, nie chodzi o to, że w niego
nie wierzę. Nie znam go, ale skoro szkoła postanowiła odizolować EXO od reszty
szkoły, to znaczyło, że są w pewnym sensie niebezpieczni. Ale tu był Mag ognia.
Może nie był najsilniejszym Magiem tego żywiołu, ale lód nie miał tutaj szans
na wygraną. Musiałam zaryzykować.
NNr nieco
się przybliżyli.
Wyciągnęłam
ręce przed siebie i potrząsnęłam pierścieniami. Czerwone kamienne kły wysunęły
się z srebrnej obręczy.
Na ten ruch
Wilk odpowiedział warknięciem. Kły złowieszczo błysnęły w blasku księżyca.
Wokół
Xiumina momentalnie zrobiło się potwornie zimno.
Elf
podniósł swój łuk wyżej, celując w mego towarzysza.
Uspokoiłam
oddech. Zamknęłam oczy i... wbiłam ostre kamienie w palce.
Mag ze zdumienia otworzył buzię, jednak po
chwili ją zamknął. Na jego dłoni pojawił się płomień. Ale w jego oczach ukazała
się niepewność.
Po dłoni
pociekła ciepła krew. Jedna kropla spadła na ziemię.
Otworzyłam
oczy.
Ciecz uniosła
się do góry zanim dotknęła podłoża.
Czas,
żebyście poznali moje przekleństwo.
Jestem
Magiem Przeklętej Krwi.
Mam moc
kontroli nad własną krwią. Mogę ją uformować w broń, tarczę, mogę sprawić, że
zraniona nie będę krwawić. Moja krew jest dla każdego innego żywego organizmu niebezpieczną
trucizną. Może sparaliżować innych, może wypalić skórę, może pozbawić NN mocy –
nawet ja nie wiem, na jak długo.
Dlatego
ukrywam moją moc. Dlatego boję się używać jej w czyimś towarzystwie. Bo nawet
jedna kropla może kogoś zranić.
Ale teraz
nie miałam wyboru. Wyciągnęłam jedną dłoń do Maga, drugą w stronę Wilka.
Szkarłatna ciecz poleciała do góry i uformowała się w bliżej nieokreślone
kształty podobne do kul. Ponieważ na razie każda ze stron obserwowała drugą,
szukając słabych punktów, zerknęłam na Xiumina. Stał pewnie, całą swoją uwagę
skupił na swoich przeciwnikach. Pod jego nogami trawę pokrył biały szron. Był
przygotowany na atak. Kątem oka zobaczyłam jakiś ruch. Natychmiast się
odwróciłam. Wilk przesunął się pół kroku w lewo. Czekaliśmy w napięciu aż ktoś
pierwszy zaatakuje. Okazało się, że to NNr nie mogli dłużej czekać i
postanowili zaatakować wszyscy naraz. Rzuciłam się na ziemię, ciągnąc za sobą w
powietrzu smugi mojej krwi, przy okazji unikając ognistej kuli mającej spalić
mi głowę. Błyskawicznie się odwróciłam i z wściekłością rzuciłam krwistą
strzałą w zbuntowanego Maga. Dostał w nogę. Nie zdążył nawet krzyknąć, jego
twarz momentalnie zbladła, a on niczym worek ziemniaków osunął się na ziemię z głuchym łoskotem. Dostrzegłam jakiś ruch. W ostatniej chwili udało mi się
przywołać krew i uformować tarczę. Wściekły Wilk rzucił się na mnie z
obnażonymi kłami gotów rozszarpać mi gardło. Pod jego ciężarem upadłam na plecy.
Na chwilę powietrze uciekło mi z płuc. Z wysiłkiem udało mi się zrzucić z
siebie buntownika i uniknąć zmiażdżenia na placek. Nawet nie macie pojęcia, ile
waży przeciętny Wilkołak… Dysząc i kaszląc wstałam jak najszybciej i rzuciłam
kilkoma krwistymi kulami w Wilka, które w locie uformowały się w cienkie, ledwo
zauważalne długie igły. Przyszpiliły one mojego przeciwnika do drzewa. Wilk
zawył z bólu, a potem zesztywniał i nie poruszył się więcej.
Z-znaczy, dzisiaj się nie poruszył… N-nie zabiłam go… Ja jedynie komary, muchy i mrówki biję… Więc... no… Ten, tego…
Oparłam się na chwile o inne drzewo przywołałam z powrotem moją krew do ciała i powoli osunęłam się na ziemię. Byłam bardzo zmęczona. Wbrew pozorom, używanie własnej krwi podczas walki wcale nie jest łatwe. Mam ograniczoną ilość – no przecież w ciele człowieka jest tylko pięć litrów krwi! – i ograniczony czas. No, z tym czasem to jest już lepiej, nie mniej jednak, nie powinnam „bawić się” moją krwią przez godzinę… Pół godziny max, bo to dużo energii zabiera. Spojrzałam na Xiumina. Nie wyglądał na zmęczonego, stał swobodnie, ciągle czujny. Dopiero teraz zobaczyłam pozostałych NNr. Byli całkowicie zamrożeni. Nagle poczułam się bardzo senna. Nie zauważyłam ciemnej wypalonej trawy tuż koło mnie, nie poczułam zapachu dymu, nie poczułam bólu w zranionej nodze. Xiu podszedł ostrożnie do Wilka. Spostrzegłszy, że jest nieprzytomny, zamroził go – tak dla pewności – i to somo zrobił z Magiem.
Z-znaczy, dzisiaj się nie poruszył… N-nie zabiłam go… Ja jedynie komary, muchy i mrówki biję… Więc... no… Ten, tego…
Oparłam się na chwile o inne drzewo przywołałam z powrotem moją krew do ciała i powoli osunęłam się na ziemię. Byłam bardzo zmęczona. Wbrew pozorom, używanie własnej krwi podczas walki wcale nie jest łatwe. Mam ograniczoną ilość – no przecież w ciele człowieka jest tylko pięć litrów krwi! – i ograniczony czas. No, z tym czasem to jest już lepiej, nie mniej jednak, nie powinnam „bawić się” moją krwią przez godzinę… Pół godziny max, bo to dużo energii zabiera. Spojrzałam na Xiumina. Nie wyglądał na zmęczonego, stał swobodnie, ciągle czujny. Dopiero teraz zobaczyłam pozostałych NNr. Byli całkowicie zamrożeni. Nagle poczułam się bardzo senna. Nie zauważyłam ciemnej wypalonej trawy tuż koło mnie, nie poczułam zapachu dymu, nie poczułam bólu w zranionej nodze. Xiu podszedł ostrożnie do Wilka. Spostrzegłszy, że jest nieprzytomny, zamroził go – tak dla pewności – i to somo zrobił z Magiem.
Gdy kończył
odwrócił się do mnie i ujrzał mnie bladą, opartą o drzewo, półleżącą i półżywą.
- Alice! –
Krzyknął i podbiegł do mnie. O.. Zna moje imię…
- Nic ci nie
jest?
- N-nic mi…
nie j-jest…
Ostatkiem
sił na niego spojrzałam, ale nie widziałam nic.
Odpływałam.
Xiumin
wziął mnie na ręce i pobiegł gdzieś.
Nie wiem,
gdzie.
Zemdlałam.
~~*~~
Woo! Alice i Xiu w końcu ze sobą rozmawiali w dodatku mają miejsce, które w jakiś sposób ich łączy. :3 Wgl. dziewczyna ma ciekawą moc- kontrola nad własną krwią. Hmm... Nigdy nie pomyślałabym, że można taką mieć w świecie fantasy. Ajć, zaintrygowała mnie. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne ;)
OdpowiedzUsuńRobi sie coraz ciekawiej <3 A i X <3 wątek miłoooosny >,,,,>
OdpowiedzUsuńŚwietne :) z tą mocą krwi kojarzy mi sie jedno anime ale nie pamietam tytułu. . W karzdym razie lecę czytać dalej ^^
OdpowiedzUsuńTaka akcja *.* XD Bardzio fajne :3
OdpowiedzUsuń