piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 2

Taaak...
Więc, oto rozdział 2... Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Rozdziały będę wstawiać nieregularnie, ze względu na szkołę, obowiązki domowe, wyjazdy i często gubiącą się wenę...
Proszę o zrozumienie :)
Dobra! Dość gadania!! Czas na lekturę!
~Yuki


******************************************************







Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Wymknęłam się przez okno w moim pokoju. Było na drugim piętrze, ale obok niego rosła topola. Zeszłam po niej i po chwili biegłam w stronę lasu.
W takich chwilach byłam wolna, szczęśliwa, czułam, że jestem sobą.
Było chłodno, ale przyjemnie. W szkolnym lesie miałam swoją małą polankę, która często była celem moim spacerów. Szłam między drzewami powoli, cicho, wsłuchiwałam się w nocne odgłosy. Przechodziłam z jednego cienia w drugi. Tak jakby trochę bawiłam się w zwiadowcę, niczym z książki Johna Flanagana (bardzo polecam). Uwielbiałam to uczucie, kiedy mogłam być niewidzialna dla innych, bez nadnaturalnych mocy (chociaż i tak takiej nie miałam… a niektórzy mieli).
Skradając się tak doszłam do mojej polany i stanęłam jak wryta.
Na środku niej, wpatrując się w gwieździste niebo stał… Xiumin.
Miał na sobie tylko T-shirt, jeansy i buty. Żadnej bluzy. Może dzięki jego mocy nie odczuwał zimna? Jego krótkie jasnobrązowe, a w księżycowym świetle lśniąco-szare włosy, lekko powiewały na spokojnym wietrze. Na jego twarzy o azjatyckich, lekko zaokrąglonych rysach widniał uśmiech. Gdy na mnie spojrzał jego ciemne oczy zrobiły się wielkie.
Widać był tak samo zaskoczony moim widokiem, jak ja jego.
Oszołomieni i zdziwieni patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, przerywanym tylko szumem drzew wprawianych w ruch przez rześki wiatr. Wreszcie chłopiec się odezwał:
- Em… Cześć…?
- C-cześć.. – odpowiedziałam nieśmiało i przesunęłam się nieco w jego stronę. Stałam jakieś trzy metry od niego.
- Co tutaj robisz? Powinnaś być w pokoju… Przecież NNr mogą tu być…
- Ja… Bardzo lubię to miejsce… A poza tym… Zaraz, zaraz! Przecież ty też powinieneś uważać. NNr mogą także ciebie zaatakować! A tak właściwie, to co ty tu robisz? – powiedziałam prawie takim samym tonem, jakbym rozmawiała z Yuki.
- Ehehe.. Racja… Ale.. Ja potrafię się obronić! NNr nie mają ze mną szans! – Zaśmiał się. Jego zęby nienaturalnie lśniły w blasku księżyca. Przysunęłam się jeszcze bliżej i lekko się uśmiechnęłam.
- Taa.. Jasne…
- No tak! Mam moc mrożenia. Wystarczy, że machnę ręką i nie będą mogli się ruszyć!
- Hehe… No, na pewno. – Ja też zaczęłam się śmiać.
Dziwne… Dzisiaj pierwszy raz ze sobą rozmawialiśmy, a ja się z nim śmiałam. A śmiałam się tylko z Emi i Yuki. Może do mojego grona znajomych właśnie dołączył Xiumin?
Jednak musiałam jeszcze go o coś spytać.
- Ale na serio, co tutaj robisz? Ja już ci powiedziałam, teraz twoja kolej.
- Chciałem odetchnąć świeżym powietrzem. A poza tym, lubię tą polankę. Często chodzimy tutaj razem z chłopakami. – uśmiechnął się i znowu spojrzał na księżyc.
Powędrowałam za jego wzrokiem. Księżycowa tarcza wydawała się większa niż zwykle, lśniła srebrzystym blaskiem. Była taka… magiczna. Wpatrywałam się w ten cud natury, całkowicie ignorując otoczenie.
A raczej Xiumina.
Rejestrowałam wszystkie dźwięki lasu, zachwycając się pięknem przyrody. Nagle usłyszałam szelest. To nie był naturalny szelest. Nie powinnam go usłyszeć. Coś było nie tak…
Znowu!
Znowu ten szelest!
Wiedziałam już, co to było. Ktoś się do nas zbliżał. Nie opuszczając wzroku z księżyca zwróciłam się do członka EXO, zniżając głos.
- Xiumin, chyba powinniśmy…
- Uważaj!! – Xiu rzucił się na mnie i przeturlaliśmy się razem po ziemi.
Usłyszałam świst, a później wybuch. Ostrożnie wyjrzałam spod ramienia leżącego na mnie Xiumina.
W miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu stałam był w tej chwili wielki obłok dymu.
Ogień.
Ktoś zaatakował nas ogniem.
NNr!
Szybko wstaliśmy i stanęliśmy plecami do siebie. Wokół nas było czterech buntowników. Jeden z nich na pewno był Magiem ognia. Zauważyłam też Leśnego Łucznika (odmiana Elfa), Wilkołaka i Zmienną. Moje myśli szalały. Musiałam użyć mojej mocy. Xiumin nie poradzi sobie z nimi sam. Znaczy, nie chodzi o to, że w niego nie wierzę. Nie znam go, ale skoro szkoła postanowiła odizolować EXO od reszty szkoły, to znaczyło, że są w pewnym sensie niebezpieczni. Ale tu był Mag ognia. Może nie był najsilniejszym Magiem tego żywiołu, ale lód nie miał tutaj szans na wygraną. Musiałam zaryzykować.
NNr nieco się przybliżyli.
Wyciągnęłam ręce przed siebie i potrząsnęłam pierścieniami. Czerwone kamienne kły wysunęły się z srebrnej obręczy.
Na ten ruch Wilk odpowiedział warknięciem. Kły złowieszczo błysnęły w blasku księżyca.
Wokół Xiumina momentalnie zrobiło się potwornie zimno.
Elf podniósł swój łuk wyżej, celując w mego towarzysza.
Uspokoiłam oddech. Zamknęłam oczy i... wbiłam ostre kamienie w palce.
Mag ze zdumienia otworzył buzię, jednak po chwili ją zamknął. Na jego dłoni pojawił się płomień. Ale w jego oczach ukazała się niepewność.
Po dłoni pociekła ciepła krew. Jedna kropla spadła na ziemię.
Otworzyłam oczy.
Ciecz uniosła się do góry zanim dotknęła podłoża.
Czas, żebyście poznali moje przekleństwo.
Jestem Magiem Przeklętej Krwi.
Mam moc kontroli nad własną krwią. Mogę ją uformować w broń, tarczę, mogę sprawić, że zraniona nie będę krwawić. Moja krew jest dla każdego innego żywego organizmu niebezpieczną trucizną. Może sparaliżować innych, może wypalić skórę, może pozbawić NN mocy – nawet ja nie wiem, na jak długo.
Dlatego ukrywam moją moc. Dlatego boję się używać jej w czyimś towarzystwie. Bo nawet jedna kropla może kogoś zranić.
Ale teraz nie miałam wyboru. Wyciągnęłam jedną dłoń do Maga, drugą w stronę Wilka. Szkarłatna ciecz poleciała do góry i uformowała się w bliżej nieokreślone kształty podobne do kul. Ponieważ na razie każda ze stron obserwowała drugą, szukając słabych punktów, zerknęłam na Xiumina. Stał pewnie, całą swoją uwagę skupił na swoich przeciwnikach. Pod jego nogami trawę pokrył biały szron. Był przygotowany na atak. Kątem oka zobaczyłam jakiś ruch. Natychmiast się odwróciłam. Wilk przesunął się pół kroku w lewo. Czekaliśmy w napięciu aż ktoś pierwszy zaatakuje. Okazało się, że to NNr nie mogli dłużej czekać i postanowili zaatakować wszyscy naraz. Rzuciłam się na ziemię, ciągnąc za sobą w powietrzu smugi mojej krwi, przy okazji unikając ognistej kuli mającej spalić mi głowę. Błyskawicznie się odwróciłam i z wściekłością rzuciłam krwistą strzałą w zbuntowanego Maga. Dostał w nogę. Nie zdążył nawet krzyknąć, jego twarz momentalnie zbladła, a on niczym worek ziemniaków osunął się na ziemię z głuchym łoskotem. Dostrzegłam jakiś ruch. W ostatniej chwili udało mi się przywołać krew i uformować tarczę. Wściekły Wilk rzucił się na mnie z obnażonymi kłami gotów rozszarpać mi gardło. Pod jego ciężarem upadłam na plecy. Na chwilę powietrze uciekło mi z płuc. Z wysiłkiem udało mi się zrzucić z siebie buntownika i uniknąć zmiażdżenia na placek. Nawet nie macie pojęcia, ile waży przeciętny Wilkołak… Dysząc i kaszląc wstałam jak najszybciej i rzuciłam kilkoma krwistymi kulami w Wilka, które w locie uformowały się w cienkie, ledwo zauważalne długie igły. Przyszpiliły one mojego przeciwnika do drzewa. Wilk zawył z bólu, a potem zesztywniał i nie poruszył się więcej.
Z-znaczy, dzisiaj się nie poruszył… N-nie zabiłam go… Ja jedynie komary, muchy i mrówki biję… Więc... no… Ten, tego…
Oparłam się na chwile o inne drzewo przywołałam z powrotem moją krew do ciała i powoli osunęłam się na ziemię. Byłam bardzo zmęczona. Wbrew pozorom, używanie własnej krwi podczas walki wcale nie jest łatwe. Mam ograniczoną ilość – no przecież w ciele człowieka jest tylko pięć litrów krwi! – i ograniczony czas. No, z tym czasem to jest już lepiej, nie mniej jednak, nie powinnam „bawić się” moją krwią przez godzinę… Pół godziny max, bo to dużo energii zabiera. Spojrzałam na Xiumina. Nie wyglądał na zmęczonego, stał swobodnie, ciągle czujny. Dopiero teraz zobaczyłam pozostałych NNr. Byli całkowicie zamrożeni. Nagle poczułam się bardzo senna. Nie zauważyłam ciemnej wypalonej trawy tuż koło mnie, nie poczułam zapachu dymu, nie poczułam bólu w zranionej nodze. Xiu podszedł ostrożnie do Wilka. Spostrzegłszy, że jest nieprzytomny, zamroził go – tak dla pewności – i to somo zrobił z Magiem.
Gdy kończył odwrócił się do mnie i ujrzał mnie bladą, opartą o drzewo, półleżącą i półżywą.
- Alice! – Krzyknął i podbiegł do mnie. O.. Zna moje imię…
- Nic ci nie jest?
- N-nic mi… nie j-jest…
Ostatkiem sił na niego spojrzałam, ale nie widziałam nic.
Odpływałam.
Xiumin wziął mnie na ręce i pobiegł gdzieś.
Nie wiem, gdzie.
Zemdlałam.

~~*~~

5 komentarzy:

  1. Woo! Alice i Xiu w końcu ze sobą rozmawiali w dodatku mają miejsce, które w jakiś sposób ich łączy. :3 Wgl. dziewczyna ma ciekawą moc- kontrola nad własną krwią. Hmm... Nigdy nie pomyślałabym, że można taką mieć w świecie fantasy. Ajć, zaintrygowała mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi sie coraz ciekawiej <3 A i X <3 wątek miłoooosny >,,,,>

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne :) z tą mocą krwi kojarzy mi sie jedno anime ale nie pamietam tytułu. . W karzdym razie lecę czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka akcja *.* XD Bardzio fajne :3

    OdpowiedzUsuń