Była to
wielka Czarownica, Mag Słońca i Księżyca, miała niewyobrażalną moc, ale wbrew
temu, że mogła wydawać się straszną osobą, była bardzo łagodna i życzliwa.
Większość uczniów ją uwielbiała. Większość. Niektórzy jednak jej podpadli i omijali
ją szerokim łukiem. Nawet na sam jej widok przypominali sobie o… dość bolesnych
karach, jakie dostawali, gdy coś przeskrobali. W naszej szkole najczęściej karą
za złe zachowanie były prace społeczne. Tylko, że tutaj polegały one na
czyszczeniu bardzo śliskich stalaktytów i stalagmitów w podziemnych jaskiniach
(duże ryzyko nadziania się na jeden z nich…), zbierania śmieci ze szkolnego
jeziora, w którym mieszkało kilka groźnych i jeszcze groźniejszych potworów
wodnych, i kilka innych „ciekawych” (czytaj: niebezpiecznych) zadań.
Mi nigdy się
taka kara nie trafiła. Często u niej bywałam, ale tylko na rozmowach w sprawie
mojej mocy i na herbacie. Obydwie, ja i Pani Bonneville (to nazwisko dyrektorki)
jesteśmy amatorkami herbaty.
Tak… Pani
Edith Bonneville jest z pochodzenia Brytyjką, przypomina idealną babcię z
filmów i zna się na herbacie. Gdy szliśmy na spotkanie z nią, zastanawiałam
się, jaką poda nam tym razem. Białą? A może jednak zieloną? Dojście do
głównego budynku szkoły z domu EXO zajęło nam dobre 15 minut. Weszliśmy do
szkoły, stanęliśmy przed wielkimi dębowymi drzwiami jej gabinetu i przez
kolejne 5 minut kłóciliśmy się, kto ma zapukać, kto mówić pierwszy i kto w
razie porażki miał oberwać. W końcu się zdenerwowałam i zapukałam lekko w grube
drewno.
- Proszę! –
rozległ się spokojny i melodyjny głos Pani Bonneville.
Wkroczyliśmy
wszyscy do niewielkiego pomieszczenia. Jeśli spodziewaliście się starej kobiety
odzianej w ciemne szaty i w szpiczastym kapeluszu na głowie, to się myliliście.
Przed nami
w wielkim miękkim skórzanym fotelu za wielkim dębowym biurkiem siedziała starsza
kobieta (Pani Bonneville była po 50) ubrana w beżowy żakiet i spódnicę. Była
stosunkowo niska i szczupła, ciemne włosy z siwymi pasmami miała spięte w kok. Jej
szare oczy spoglądały na nas z łagodnością, na jej pokrytej lekkimi, ledwo
widocznymi zmarszczkami twarzy widniał ciepły uśmiech. Rozejrzałam się po jej
gabinecie. Często tu bywałam, ale za każdym razem zachwycałam się tym pokojem.
Był ciepły i przytulny. Ściany były pomalowane na beżowo, podłogę zdobił spory
jasny dywan z kwiatowym wzorem, pod nim były ciemne panele, wykonane z tego
samego drewna, co biurko, półki z książkami i wszystkie inne meble. Zasłony na oknach były takie same jak dywan.
W gabinecie
był także mały kominek, w którym teraz wesoło skrzył się ogień.
Chanyeol od
razu się nim zainteresował. Podszedł do kominka, ukląkł przed nim i zaczął
bawić się płomieniem. Kazał mu robić różne kształty, co chwila rósł, a potem
malał, czasami formował z niego swoje imię.
Zignorowaliśmy
go i zwróciliśmy się do Pani Bonneville.
- Pani
dyrektor. – Suho grzecznie się skłonił, reszta EXO (poza Chanyeolem) zrobiła to
samo.
- Dzień
dobry, dzień dobry. – Pani Bonneville się uśmiechnęła i wskazała niewielką
kanapę. - Proszę, usiądźcie. Co was do mnie sprowadza?
- Więc… - gdy
tylko wszyscy (oprócz Chanyeola) usiedliśmy lider EXO postanowił przejść do
sprawy. -Chcielibyśmy się spytać, czy byłaby taka możliwość, żeby Alice i
Emilia zamieszkały w naszym domu. Na stałe.
- Och…
Czyżby dziewczynom nie odpowiadały ich obecne pokoje? – Dyrektorka zwróciła się
do mnie i Emi.
- Cóż…
-zaczęła Zwinna. - Jeśli chodzi o mnie, to dość mocno pokłóciłam się z moją
współlokatorką i nie sądzę, żebyśmy się szybko, o ile w ogóle, miały się
pogodzić.
- Hmm… - Pani
Bonneville skinęła głową i spojrzała na mnie.
- Tak..
Poza tym… - teraz ja podjęłam temat. - Ostatnio często trafiamy na
niebezpieczeństwa…
- Tak,
słyszałam o tym. Biedne dzieci… Dwa razy zaatakowane przez NNr… I to na terenie
naszej szkoły… Dalej nie wiemy, jak udało im się przejść przez bariery
ochronne… - Pani dyrektor powiedziała zmęczonym głosem, oparła się na blacie
biurka i schowała twarz w dłoniach.
- Eee… Tak… Więc, jak już
mówiłam, nie czujemy się w naszych pokojach bezpiecznie… Znaczy, ja się nie
czuję. A kiedy jestem z nimi… – wskazałam EXO - …czuję się bezpieczna. Już kilka razy nas ratowali… A gdybyśmy były
z nimi przez cały czas, nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się zaatakować
czternastu NN naraz.
Pani
Bonneville popatrzyła na nas i przez dłuższą chwilę przewiercała nas wzrokiem.
W końcu przerwała przyjazną ciszę.
- Czy to na
pewno dobry pomysł? Dwie dziewczyny mieszkające z dwunastoma chłopcami w wieku
dojrzewania? Nie osądzam was, ale nie chcę, żeby po mojej szkole chodziły NN w
ciąży…
Ostatnie
zdanie całkowicie nas zmurowało.
Momentalnie
wszyscy się zaczerwieniliśmy. To był teoretycznie słuszny argument, ale nam to
nigdy by do głowy nie przyszło!
Dyrektorka
przez chwilę na patrzyła na nasze miny, a potem się uśmiechnęła i oznajmiła
wesoło:
- No! I
takiej reakcji on was oczekiwałam! Macie moją zgodę.
Z
rozdziawionymi buziami parzyliśmy się na tę starszą uśmiechniętą kobietę.
Właśnie
strollowała nas dyrektorka…
-
N-naprawdę? Zgadza się pani? – Spytał Suho z niedowierzaniem.
- Tak. –
Uśmiech Pani Bonneville stał się jeszcze szerszy. – Idźcie teraz pakować i
przenosić swoje rzeczy, a ja… - gdy wymawiała następne słowa jej
uśmiech zniknął - …zajmę się sprawami papierkowymi…
-Dziękujemy!!
– Powiedzieliśmy z wdzięcznością.
- Dobrze,
dobrze, idźcie już. – Dyrektorka pomachała w stronę drzwi.
Wstaliśmy z
kanapy, kilka razy jeszcze jej dziękowaliśmy, odciągnęliśmy Chanyeola od ognia
i skierowaliśmy się do wyjścia. Pożegnaliśmy się i gdy drzwi się zamknęły
rzuciłam się Xiuminowi na szyję i ze śmiechem zawołałam:
- Udało nam
się!
Emi
przytuliła się do Tao, EXO zaczęli wiwatować, a później poszliśmy przygotować
się do przeprowadzki. Niewątpliwie, ten dzień był naprawdę udany i
tysiąckrotnie lepszy od poprzedniego. Teraz cała nasza czternastka miała być
szczęśliwa i bezpieczna.
Miała być.
Szliśmy do
mojego pokoju w internacie śmiejąc się i świętując nasze „zwycięstwo” zupełnie
nieświadomi czekających na nas w najbliższych miesiącach zdarzeń, które z
pewnością do szczęśliwych i bezpiecznych nie należały…
~~*~~
O jejku, argument dyrektorki z ciążą najlepszy! Tez miałabym na jej miejscu wątpliwości, co do takiej liczby facetów na dwie dziewczyny. Huehe. XD Ale zgodziła sie, to bardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O jejku... Bardzo dziękuję za komentarze ^^ Bardzo mi miło, że ktoś się zainteresował moim opowiadaniem... Naprawdę, nie spodziewałam się. Dziękuje za zwróconą uwagę na błędy! Poprawię się! Obiecuję! 14 rozdział jest w tworzeniu, niedługo dodam ^^
UsuńRozdział po prostu genialny, a dyrektorka najlepsza! Pisz kolejny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńWitam! Wiem, robię nieco spamu, ale nominowałam cię do Liebster Award. Pytania i wyjaśnienia na moim blogu: http://exo-storypl.blogspot.com/2015/02/liebster-award-i-ii.html
OdpowiedzUsuńJak dyrektorka wspomniała o ciąży to umarłam :D :D piękne :D
OdpowiedzUsuńTa dyrektorka xD Świetnie piszesz - i nie zaprzeczaj :D
OdpowiedzUsuń