piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 21

O Siwonie! Mam już wyniki egzaminów D:
93% z matematyki!! JAKIM CUDEM?! D:
No nie spodziewałam się... D:
By the way, oceny wystawione, pasek jest, wyniki egzaminów dobre.
Jest wena i czas na pisanie! ^^
Mam nadzieję, że 21 rozdział przypadnie Wam do gustu ^^ Ten jest raczej spokojniejszy, obawiam się, że nie będzie w nim wystarczająco akcji... Przepraszam :/
No nic, zapraszam do czytania ^^
~Yuki


******************************************************







Ciemność… Co się w niej kryje…? Jest gęsta, lepka… Otacza mnie, woła, pochłania… Co ja tu robię? Gdzie jestem? Cisza. Nikt nie zna odpowiedzi na moje pytania? Nieczuli… Bezmyślni… Nie ma nikogo, kto się mną zaopiekuje? Cisza… Nikt nie odpowiada… Nie ma nikogo… Cisza. Co tam jest? Co to za Światło w oddali? Tak jasne, tak rażące. Chcę tam pójść. Nie mogę. Ciemność… Cisza… Co się dzieje?

~~*~~

Chanyeol siedział na szkolnym korytarzu. Miał dzisiaj nie iść do szkoły, ale Suho go zmusił. Chciał zostać w domu, tak jak Lay i Kris. Nie miał nastroju na naukę. Chociaż był wirusem szczęścia i największym optymistą w EXO, był w podłym humorze. Wszystko przez tą sprawę z Alice i Lay’em. Hyung był zdruzgotany tym, że nie mógł jej pomóc. Jedyne, co mu się udało zrobić, to uleczyć ranę na jej policzku, teraz nie było po niej śladu. Ale te zadrapania na rękach? Nie goiły się, ropiały, skóra wokół nich robiła się sina…
Chanyeol pokręcił głową, by wyrzucić z niej ten straszny obraz. Głupio mu było się przyznać, ale bał się widoku krwi. Ale nie bał się takiej krwi w filmach, nawet lubił czasem oglądać horrory czy inne krwawe seanse. Bał się tej prawdziwej krwi, za każdym razem, gdy widział jakieś rany u swoich kuzynów, mało nie mdlał.
Koło niego przeszła grupka dziewcząt, dyskutowały o balu Złotej Pełni. Chanyeol z grobową miną spojrzał na ogłoszenie na tablicy korkowej. Impreza miała się odbyć za dwa dni. Wielka uroczystość, każdy uczeń chce na niej być, ale oni najprawdopodobniej nie będą w niej uczestniczyć. Jeśli będzie taka potrzeba, wszyscy zostaną z Alice w domu. Chociaż wszyscy byli prawie pewni, że tak się stanie, byli przygotowani też na opcję, że Alice się jednak obudzi i pójdą na bal. Szanse były niewielkie, ale jednak były.
Chanyeol oparł się o ścianę, odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy. Nie chciał oglądać tych wszystkich szczęśliwych ludzi. Ich uśmiechy raniły go. Teraz siedział sam, rano dał kuzynom jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Zresztą, żaden z nich nie miał na to ochoty. Wszyscy byli przybici.
- Chan, wszystko ok? – usłyszał dźwięczny, dziewczęcy głos. Uchylił powieki. Przed nim pochylała się Ewe. Jej brązowe loki spadały z jej ramion, bystre, szaro-niebieskie oczy wpatrywały się w niego z ciekawością. Evelyn była urocza. Tak jak on, zawsze się uśmiechała, szukała optymizmu we wszystkim, co ją otaczało. Jej twarz zawsze promieniała niczym słońce, swoją niewielką – dla Chanyeola – osobą oświetlała świat, dawała mu szczęście samym swoim istnieniem. Chłopak lubił ją, dobrze się z nią dogadywał.
Westchnął i pokręcił głową.
- Nic nie jest ok. Alice jest ranna, a Lay nie może jej pomóc. Od wczoraj leży nieprzytomna i nadal się nie budzi. Jej rany się nie goją. – powiedział smutno.
- Naprawdę? Co się jej stało? Kiedy? Czemu nic o tym nie wiem?! – uniosła się Ewe.
 - To było wczoraj. Na 99% NNr. Nie powiedzieliśmy wam, bo to było wieczorem. Poza tym, to był dla nas zbyt duży szok, by dzielić się nim z kimkolwiek. – wyjaśnił i po chwili dodał - Prawdopodobnie nie pojawimy się na balu.
Niewidzialna przez chwilę milczała i po prostu się w niego wpatrywała. Po jakieś minucie ciszy spuściła wzrok i powiedziała cicho.
- Nie… będzie was na balu…?
Chłopak pokręcił głową.
- Czyli… Nie pójdziesz tam ze mną…?
Chanyeol popatrzył na nią zdziwiony. Nie wiedział, że dziewczyna chciała z nim iść. Nie spodziewał się tego. Ale w środku poczuł rozlewające się w nim ciepło. Przypadek chciał, że on też miał zamiar z nią pójść. Ale żadne z dwojga nie zaprosiło drugiej osoby.
- Ty… Chciałaś ze mną iść na bal?
Dziewczyna lekko się zarumieniła i pokiwała głową.
- Przykro mi, ale chyba nie będę mógł pójść… Ale jeśli dam radę, to bardzo chętnie bym z tobą poszedł. – posłał jej delikatny uśmiech – Wiesz, że miałem zamiar cię zaprosić?
Evelyn spojrzała na niego gwałtownie. Oczy miała wielkie ze zdziwienia.
- N-naprawdę?
Chanyeol uśmiechnął się smutno i pokiwał głową.
- Naprawdę. – wyszeptał.

~~*~~

Lay siedział przy łóżku Alice. Kris był na dole i właśnie robił herbatę. Lay na niego czekał. Reszta EXO poszła na lekcje, nawet Xiumin, chociaż ten bardzo chciał zostać. Suho mu jednak nie pozwolił. Stwierdził, że w domu muszą zostać Lay, ze względu na swój podłamany stan emocjonalny i Kris, który potrafił zapanować nad Leczącym. Reszta musiała normalnie funkcjonować.
W pewnym momencie Alice jęknęła. Lay poruszył się. Z nadzieją, że dziewczyna się budzi, złapał ją za rękę. Dziewczyna cała drżała, jej dłoń była lodowata. Dotknął jej czoła – było rozpalone! Lay ze zmartwioną miną wstał i poszedł do łazienki, by zrobić jej zimny okład.
Mógłby spróbować ją uleczyć, tylko po co? I tak by mu nie wyszło. Alice coś dolega, a on najwidoczniej nie może jej pomóc. Może tylko patrzeć, jak cierpi. I tyle. Nie mógł nic zrobić.
Nic. Nic. Nic.

~~*~~

Kai siedział na ławce przed salą gimnastyczną. Wpatrywał się w okryte białym puchem rozległe równiny. Na horyzoncie prezentował się ich dom i ośnieżony las. Był sam. Myślał nad różnymi rzeczami. Myślał o balu, o Alice, o Lay’u, o pogodzie, o przeszłości, o przyszłości.
Tak zamyślonego zastała go Luiza. Podeszła do niego tak cicho, że nawet jej nie usłyszał.
- Co tutaj robisz, Kai? – jej głos sprawił, że chłopak aż podskoczył. Zaskoczony obejrzał się za siebie i ujrzał śmiejącą się dziewczynę. – Żebyś ty widział swoją minę! No co? Aż tak straszna jestem?
Kai spuścił wzrok i zaśmiał się krótko, potem znów spojrzał na Luizę. Długie ciemne włosy powiewały na wietrze, ciemne oczy spoglądały na niego z rozbawieniem, na jej bladej skórze pojawiła się gęsia skórka. Trzymała się za ramiona, jej wargi traciły swój kolor.
- Nie, nie jesteś straszna. – rzekł po krótkim namyśle. – Ale jesteś zmarznięta. Co ci strzeliło do głowy, żeby wychodzić na taki ziąb tylko w mundurku? – skarcił ją, po czym zdjął swoją bluzę i jej podał – Trzymaj, bo zamarzniesz. A ja nie będę teleportował sopla lodu. To zbyt męczące. – powiedział poważnie, ale w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki.
- Dziękuję. – powiedziała Zmienna z wdzięcznością – No, to co tutaj robisz? Szukałam cię.
- Szukałaś mnie? A w jakiej sprawie? – uniósł jedną brew, na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek, w oczach skrzyły się iskry.
- W sprawie balu. – powiedziała. Brwi opadły, uśmiech znikł, iskry zgasły.
- Och… - Kai spuścił wzrok i odezwał się – A o co chodzi z tym balem?
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego zdziwiona, a potem się  uśmiechnęła.
- Chciałam się spytać, czy z kimś już idziesz? -  odparła.
- Nie, z nikim nie idę. – odpowiedział. Nie patrzył na nią, wpatrywał się w śnieg pod jej nogami.
- Naprawdę? Świetnie! Może chciałbyś pójść na ten bal ze mną? – spytała z nadzieją. Była szczęśliwa, Kai czuł to.
Chłopak uśmiechnął się smutno.
- Dziękuję za zaproszenie, chętnie bym poszedł, ale nie mogę.
- Co? Czemu? – dopytywała się Lu.
- Po prostu nie mogę. Nie idę na bal. – powiedział spokojnie.
- „Nie idę na bal”?! – dziewczyna idealnie imitowała głos Kai’a, ale prawie krzyknęła. – Nie idziesz na bal?! Czemu?
- Nie chcę o tym mówić. – powiedział ze stoickim spokojem. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, ale w środku bolało go, że ją zostawi. Bardzo ją lubił i nie chciał, żeby było jej przykro. Jednak rodzina była od niej ważniejsza.
- Ja chcę, żebyś mi powiedział. – upierała się Luiza.
- Nie. Jak powiem, to będziesz się martwić. A nie musisz. Nie chcę, żebyś się martwiła.
- Wiesz, że właśnie sprawiłeś, że zaczęłam się martwić? Powiedz, o co chodzi. Natychmiast.
- Nie, Lu. To sprawa rodzinna.
- Kai, gadaj, bo jak nie…
- Lu. – przerwał jej chłopak.
Dziewczyna ucichła. Wpatrywali się w siebie w ciszy. Przerwał ją Kai, a każde następne wypowiedziane przez niego słowo bolało go coraz bardziej.
- To nie twoja sprawa. – powiedział i zniknął.
Luiza stała przed ławką koło Sali gimnastycznej po kostki w śniegu i w bluzie Kai’a. Sama. Zostawił ją. Poczuła łzy pod powiekami. Po chwili nie wytrzymała i wykrzyczała na cały głos jego imię.
On je usłyszał, ale nie zawrócił.

~~*~~

Co to? Co to za Światło? Czy mam tam iść? Pójdę tam, co mi szkodzi. Ach, jak ciemno… Jak cicho… Co to? Jednorożec? Czemu? Po co? Czemu tu jest? Czemu upada i tonie w ciemnościach? Mam mu pomóc? Pomogę mu. Nie… Jednak nie… Lepka, gęsta Ciemność… Jak smoła… Nie mogę do niego podejść. Pójdę w stronę Światła. Tak. Światło. Tam muszę iść.

~~*~~

Rozbrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcję. Sehun od razu pobiegł pod Klasę Księżycową. Odnalazł szukaną przez siebie osobę i zawołał ją.
- Just! - stanął przed Wilczycą. Był zakłopotany, miał właśnie jej powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Tak, oppa? – dziewczyna wyczekiwała jego odpowiedzi ze spokojem. Była szczęśliwa, ale nie wiedziała, że za chwilę to się zmieni.
Chłopak zebrał się w sobie i zaczął mówić.
- Ja… Chyba nie będę mógł z tobą pójść na…
Jae Soong przerwała mu, kładąc swoją dłoń na jego usta, jej twarz wykrzywiła się w grymasie złości.
- Nic nie mów! Chciałeś powiedzieć, że nie pójdziesz ze mną na Złotą Pełnię? Jedyną pełnię, którą mogę podziwiać w spokoju? Jedyną na cały rok?! TAK?!
Sehun zdjął jej dłoń z twarzy i przemówił poważnie.
- Just, bardzo chcę z tobą iść, ale nie  mogę. Nikt z EXO się nie pojawi na balu, chyba, że do jutra Alice magicznym sposobem się obudzi.
- Wszyscy olewacie bal? Alice? Co z nią? To ona będzie twoją partnerką? Tak? – za każdym zadanym pytaniem dźgała go w pierś. Była wściekła. I Sehun powoli też się robił wściekły.
- Nie. – powiedział zimnym głosem – Od wczoraj leży nieprzytomna. Jest ranna. Musimy się nią opiekować.
- Cała dwunastka?! Czemu tylko Xiumin z nią nie zostanie? Ty możesz przecież przyjść! – Just nie dawała za wygraną.
- Jeśli jeden z nas zostaje, zostajemy wszyscy. – jego głos zrobił się bardziej zimny. W oczach nie miał już zakłopotania i poczucia winy. Była złość. Z kamienną twarzą oświadczył – Jesteśmy rodziną. Wspieramy się. Nie zostawimy jednej osoby samej i nie pójdziemy się bawić bez niej. Albo wszyscy, albo nikt. Takie mamy zasady.
Just prychnęła.
- To brzmi jak wyjęte z „Trzech Muszkieterów”. Co, „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, tak? Nie bawcie się w rycerzyków. Jak dwóch zostanie w domu, to nic się nie stanie. Masz ze mną iść, rozumiesz?
Sehun wlepił w nią groźne spojrzenie. Wcześniej było mu przykro, że ją wystawi, ale teraz jakby nić łącząca ich się urwała. Teraz mógłby bez wyrzutów sumienia zwyzywać ją, chociaż później by tego żałował. Ale nie powiedział nic. Odwrócił się i powolnym krokiem zaczął się od niej oddalać. Mijający go uczniowie patrzyli na niego ze zdziwieniem. Nieczęsto widzieli członków EXO zdenerwowanych. Teraz omijali go szerokim łukiem. Wiedzieli, że z EXO nie warto zadzierać.
- Sehun! Pożałujesz tego! – krzyczała za nim Jae Soong.
Wiedział, ze będzie tego żałować. Ale to później. Teraz jej słowa w ogóle go nie ruszały.

~~*~~

Już blisko. Niedługo tam będę. Światło jest coraz bliżej. Chcę tam dojść. Ta Cisza… Nie lubię jej. Co to? Wycie? To był wilk? Co wilki robią w tej Ciemności? Ciekawe, czy też jej nie lubią. Czy Ciemność też je pochłania? Brnę naprzód. Jest ciężko, ale dam radę. Wytrzymam. Dojdę tam. Obudzę się.

~~*~~

3 komentarze:

  1. Gratulacje dobrze napisanego egzaminu. ;)
    Szkoda, że chłopaki nie pójdą na bal, chociaż wiadomo, trzeba wspierać rodzinę. W dodatku Alice szuka wyjścia z przeszywającej ją ciemności. Cieszę się, że w tym rozdziale pojawili się moi biasowie. Dobra, byłam trochę zazdrosna o nich, gdy czytałam, że mają iść na bal. Też chcę! :D
    Aish! Podobał mi się rozdział i bez zarzutów. Także weny i pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem dumna z mojej unnie :') (za dwa lata zabieram cb pod ławkę ;) )
    I wreszcie ja jestem * podskakuje ze szczęścia*
    Z jednej strony fajnie, ze wszyscy chcą zostać, ale z drugiej nie x.x
    Hwaiting >,<

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna część, bardzo mi się podobała! Życzę weny, pozdrawiam oraz zapraszam na ostatnią część opowiadania z BamBamem (GOT7)!
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń