O Siwonie! Mam już wyniki egzaminów D:
93% z matematyki!! JAKIM CUDEM?! D:
No nie spodziewałam się... D:
By the way, oceny wystawione, pasek jest, wyniki egzaminów dobre.
Jest wena i czas na pisanie! ^^
Mam nadzieję, że 21 rozdział przypadnie Wam do gustu ^^ Ten jest raczej spokojniejszy, obawiam się, że nie będzie w nim wystarczająco akcji... Przepraszam :/
No nic, zapraszam do czytania ^^
~Yuki
******************************************************
Ciemność… Co się w niej kryje…? Jest gęsta, lepka… Otacza mnie, woła,
pochłania… Co ja tu robię? Gdzie jestem? Cisza. Nikt nie zna odpowiedzi na moje
pytania? Nieczuli… Bezmyślni… Nie ma nikogo, kto się mną zaopiekuje? Cisza…
Nikt nie odpowiada… Nie ma nikogo… Cisza. Co tam jest? Co to za Światło w
oddali? Tak jasne, tak rażące. Chcę tam pójść. Nie mogę. Ciemność… Cisza… Co
się dzieje?
~~*~~
Chanyeol siedział na szkolnym korytarzu. Miał
dzisiaj nie iść do szkoły, ale Suho go zmusił. Chciał zostać w domu, tak jak
Lay i Kris. Nie miał nastroju na naukę. Chociaż był wirusem szczęścia i
największym optymistą w EXO, był w podłym humorze. Wszystko przez tą sprawę z
Alice i Lay’em. Hyung był zdruzgotany
tym, że nie mógł jej pomóc. Jedyne, co mu się udało zrobić, to uleczyć ranę na
jej policzku, teraz nie było po niej śladu. Ale te zadrapania na rękach? Nie
goiły się, ropiały, skóra wokół nich robiła się sina…
Chanyeol pokręcił głową, by wyrzucić z niej ten
straszny obraz. Głupio mu było się przyznać, ale bał się widoku krwi. Ale nie
bał się takiej krwi w filmach, nawet lubił czasem oglądać horrory czy inne
krwawe seanse. Bał się tej prawdziwej krwi, za każdym razem, gdy widział jakieś
rany u swoich kuzynów, mało nie mdlał.
Koło niego przeszła grupka dziewcząt, dyskutowały o
balu Złotej Pełni. Chanyeol z grobową miną spojrzał na ogłoszenie na tablicy
korkowej. Impreza miała się odbyć za dwa dni. Wielka uroczystość, każdy uczeń
chce na niej być, ale oni najprawdopodobniej nie będą w niej uczestniczyć.
Jeśli będzie taka potrzeba, wszyscy zostaną z Alice w domu. Chociaż wszyscy
byli prawie pewni, że tak się stanie, byli przygotowani też na opcję, że Alice
się jednak obudzi i pójdą na bal. Szanse były niewielkie, ale jednak były.
Chanyeol oparł się o ścianę, odchylił głowę do tyłu
i przymknął oczy. Nie chciał oglądać tych wszystkich szczęśliwych ludzi. Ich
uśmiechy raniły go. Teraz siedział sam, rano dał kuzynom jasno do zrozumienia,
że nie ma ochoty na rozmowę. Zresztą, żaden z nich nie miał na to ochoty.
Wszyscy byli przybici.
- Chan, wszystko ok? – usłyszał dźwięczny,
dziewczęcy głos. Uchylił powieki. Przed nim pochylała się Ewe. Jej brązowe loki
spadały z jej ramion, bystre, szaro-niebieskie oczy wpatrywały się w niego z
ciekawością. Evelyn była urocza. Tak jak on, zawsze się uśmiechała, szukała
optymizmu we wszystkim, co ją otaczało. Jej twarz zawsze promieniała niczym
słońce, swoją niewielką – dla Chanyeola – osobą oświetlała świat, dawała mu szczęście
samym swoim istnieniem. Chłopak lubił ją, dobrze się z nią dogadywał.
Westchnął i pokręcił głową.
- Nic nie jest ok. Alice jest ranna, a Lay nie może
jej pomóc. Od wczoraj leży nieprzytomna i nadal się nie budzi. Jej rany się nie
goją. – powiedział smutno.
- Naprawdę? Co się jej stało? Kiedy? Czemu nic o
tym nie wiem?! – uniosła się Ewe.
- To było
wczoraj. Na 99% NNr. Nie powiedzieliśmy wam, bo to było wieczorem. Poza tym, to
był dla nas zbyt duży szok, by dzielić się nim z kimkolwiek. – wyjaśnił i po
chwili dodał - Prawdopodobnie nie pojawimy się na balu.
Niewidzialna przez chwilę milczała i po prostu się
w niego wpatrywała. Po jakieś minucie ciszy spuściła wzrok i powiedziała cicho.
- Nie… będzie was na balu…?
Chłopak pokręcił głową.
- Czyli… Nie pójdziesz tam ze mną…?
Chanyeol popatrzył na nią zdziwiony. Nie wiedział,
że dziewczyna chciała z nim iść. Nie spodziewał się tego. Ale w środku poczuł
rozlewające się w nim ciepło. Przypadek chciał, że on też miał zamiar z nią
pójść. Ale żadne z dwojga nie zaprosiło drugiej osoby.
- Ty… Chciałaś ze mną iść na bal?
Dziewczyna lekko się zarumieniła i pokiwała głową.
- Przykro mi, ale chyba nie będę mógł pójść… Ale
jeśli dam radę, to bardzo chętnie bym z tobą poszedł. – posłał jej delikatny
uśmiech – Wiesz, że miałem zamiar cię zaprosić?
Evelyn spojrzała na niego gwałtownie. Oczy miała
wielkie ze zdziwienia.
- N-naprawdę?
Chanyeol uśmiechnął się smutno i pokiwał głową.
- Naprawdę. – wyszeptał.
~~*~~
Lay siedział przy łóżku Alice. Kris był na dole i
właśnie robił herbatę. Lay na niego czekał. Reszta EXO poszła na lekcje, nawet
Xiumin, chociaż ten bardzo chciał zostać. Suho mu jednak nie pozwolił.
Stwierdził, że w domu muszą zostać Lay, ze względu na swój podłamany stan
emocjonalny i Kris, który potrafił zapanować nad Leczącym. Reszta musiała
normalnie funkcjonować.
W pewnym momencie Alice jęknęła. Lay poruszył się.
Z nadzieją, że dziewczyna się budzi, złapał ją za rękę. Dziewczyna cała drżała,
jej dłoń była lodowata. Dotknął jej czoła – było rozpalone! Lay ze zmartwioną
miną wstał i poszedł do łazienki, by zrobić jej zimny okład.
Mógłby spróbować ją uleczyć, tylko po co? I tak by
mu nie wyszło. Alice coś dolega, a on najwidoczniej nie może jej pomóc. Może
tylko patrzeć, jak cierpi. I tyle. Nie mógł nic zrobić.
Nic. Nic. Nic.
~~*~~
Kai siedział na ławce przed salą gimnastyczną.
Wpatrywał się w okryte białym puchem rozległe równiny. Na horyzoncie
prezentował się ich dom i ośnieżony las. Był sam. Myślał nad różnymi rzeczami.
Myślał o balu, o Alice, o Lay’u, o pogodzie, o przeszłości, o przyszłości.
Tak zamyślonego zastała go Luiza. Podeszła do niego
tak cicho, że nawet jej nie usłyszał.
- Co tutaj robisz, Kai? – jej głos sprawił, że
chłopak aż podskoczył. Zaskoczony obejrzał się za siebie i ujrzał śmiejącą się
dziewczynę. – Żebyś ty widział swoją minę! No co? Aż tak straszna jestem?
Kai spuścił wzrok i zaśmiał się krótko, potem znów
spojrzał na Luizę. Długie ciemne włosy powiewały na wietrze, ciemne oczy
spoglądały na niego z rozbawieniem, na jej bladej skórze pojawiła się gęsia
skórka. Trzymała się za ramiona, jej wargi traciły swój kolor.
- Nie, nie jesteś straszna. – rzekł po krótkim
namyśle. – Ale jesteś zmarznięta. Co ci strzeliło do głowy, żeby wychodzić na
taki ziąb tylko w mundurku? – skarcił ją, po czym zdjął swoją bluzę i jej podał
– Trzymaj, bo zamarzniesz. A ja nie będę teleportował sopla lodu. To zbyt
męczące. – powiedział poważnie, ale w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki.
- Dziękuję. – powiedziała Zmienna z wdzięcznością –
No, to co tutaj robisz? Szukałam cię.
- Szukałaś mnie? A w jakiej sprawie? – uniósł jedną
brew, na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek, w oczach skrzyły się
iskry.
- W sprawie balu. – powiedziała. Brwi opadły,
uśmiech znikł, iskry zgasły.
- Och… - Kai spuścił wzrok i odezwał się – A o co
chodzi z tym balem?
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego zdziwiona,
a potem się uśmiechnęła.
- Chciałam się spytać, czy z kimś już idziesz? - odparła.
- Nie, z nikim nie idę. – odpowiedział. Nie patrzył
na nią, wpatrywał się w śnieg pod jej nogami.
- Naprawdę? Świetnie! Może chciałbyś pójść na ten
bal ze mną? – spytała z nadzieją. Była szczęśliwa, Kai czuł to.
Chłopak uśmiechnął się smutno.
- Dziękuję za zaproszenie, chętnie bym poszedł, ale
nie mogę.
- Co? Czemu? – dopytywała się Lu.
- Po prostu nie mogę. Nie idę na bal. – powiedział spokojnie.
- „Nie idę na bal”?! – dziewczyna idealnie imitowała
głos Kai’a, ale prawie krzyknęła. – Nie idziesz na bal?! Czemu?
- Nie chcę o tym mówić. – powiedział ze stoickim spokojem.
Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, ale w środku bolało go, że ją zostawi. Bardzo
ją lubił i nie chciał, żeby było jej przykro. Jednak rodzina była od niej ważniejsza.
- Ja chcę, żebyś mi powiedział. – upierała się
Luiza.
- Nie. Jak powiem, to będziesz się martwić. A nie
musisz. Nie chcę, żebyś się martwiła.
- Wiesz, że właśnie sprawiłeś, że zaczęłam się
martwić? Powiedz, o co chodzi. Natychmiast.
- Nie, Lu. To sprawa rodzinna.
- Kai, gadaj, bo jak nie…
- Lu. – przerwał jej chłopak.
Dziewczyna ucichła. Wpatrywali się w siebie w ciszy.
Przerwał ją Kai, a każde następne wypowiedziane przez niego słowo bolało go
coraz bardziej.
- To nie twoja sprawa. – powiedział i zniknął.
Luiza stała przed ławką koło Sali gimnastycznej po
kostki w śniegu i w bluzie Kai’a. Sama. Zostawił ją. Poczuła łzy pod powiekami.
Po chwili nie wytrzymała i wykrzyczała na cały głos jego imię.
On je usłyszał, ale nie zawrócił.
~~*~~
Co to? Co to za Światło? Czy mam tam iść? Pójdę tam, co mi szkodzi. Ach,
jak ciemno… Jak cicho… Co to? Jednorożec? Czemu? Po co? Czemu tu jest? Czemu upada
i tonie w ciemnościach? Mam mu pomóc? Pomogę mu. Nie… Jednak nie… Lepka, gęsta Ciemność… Jak smoła… Nie mogę do niego podejść. Pójdę w stronę Światła. Tak.
Światło. Tam muszę iść.
~~*~~
Rozbrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcję. Sehun
od razu pobiegł pod Klasę Księżycową. Odnalazł szukaną przez siebie osobę i
zawołał ją.
- Just! - stanął przed Wilczycą. Był zakłopotany,
miał właśnie jej powiedzieć coś bardzo ważnego.
- Tak, oppa? – dziewczyna wyczekiwała jego
odpowiedzi ze spokojem. Była szczęśliwa, ale nie wiedziała, że za chwilę to się
zmieni.
Chłopak zebrał się w sobie i zaczął mówić.
- Ja… Chyba nie będę mógł z tobą pójść na…
Jae Soong przerwała mu, kładąc swoją dłoń na jego
usta, jej twarz wykrzywiła się w grymasie złości.
- Nic nie mów! Chciałeś powiedzieć, że nie pójdziesz
ze mną na Złotą Pełnię? Jedyną pełnię, którą mogę podziwiać w spokoju? Jedyną
na cały rok?! TAK?!
Sehun zdjął jej dłoń z twarzy i przemówił poważnie.
- Just, bardzo chcę z tobą iść, ale nie mogę. Nikt z EXO się nie pojawi na balu,
chyba, że do jutra Alice magicznym sposobem się obudzi.
- Wszyscy olewacie bal? Alice? Co z nią? To ona będzie
twoją partnerką? Tak? – za każdym zadanym pytaniem dźgała go w pierś. Była
wściekła. I Sehun powoli też się robił wściekły.
- Nie. – powiedział zimnym głosem – Od wczoraj leży
nieprzytomna. Jest ranna. Musimy się nią opiekować.
- Cała dwunastka?! Czemu tylko Xiumin z nią nie
zostanie? Ty możesz przecież przyjść! – Just nie dawała za wygraną.
- Jeśli jeden z nas zostaje, zostajemy wszyscy. –
jego głos zrobił się bardziej zimny. W oczach nie miał już zakłopotania i
poczucia winy. Była złość. Z kamienną twarzą oświadczył – Jesteśmy rodziną.
Wspieramy się. Nie zostawimy jednej osoby samej i nie pójdziemy się bawić bez niej.
Albo wszyscy, albo nikt. Takie mamy zasady.
Just prychnęła.
- To brzmi jak wyjęte z „Trzech Muszkieterów”. Co, „jeden
za wszystkich, wszyscy za jednego”, tak? Nie bawcie się w rycerzyków. Jak dwóch
zostanie w domu, to nic się nie stanie. Masz ze mną iść, rozumiesz?
Sehun wlepił w nią groźne spojrzenie. Wcześniej
było mu przykro, że ją wystawi, ale teraz jakby nić łącząca ich się urwała.
Teraz mógłby bez wyrzutów sumienia zwyzywać ją, chociaż później by tego
żałował. Ale nie powiedział nic. Odwrócił się i powolnym krokiem zaczął się od
niej oddalać. Mijający go uczniowie patrzyli na niego ze zdziwieniem. Nieczęsto
widzieli członków EXO zdenerwowanych. Teraz omijali go szerokim łukiem.
Wiedzieli, że z EXO nie warto zadzierać.
- Sehun! Pożałujesz tego! – krzyczała za nim Jae
Soong.
Wiedział, ze będzie tego żałować. Ale to później.
Teraz jej słowa w ogóle go nie ruszały.
~~*~~
Już blisko. Niedługo tam będę. Światło jest coraz bliżej. Chcę tam
dojść. Ta Cisza… Nie lubię jej. Co to? Wycie? To był wilk? Co wilki robią w tej Ciemności? Ciekawe, czy też jej nie lubią. Czy Ciemność też je pochłania? Brnę
naprzód. Jest ciężko, ale dam radę. Wytrzymam. Dojdę tam. Obudzę się.
~~*~~
Gratulacje dobrze napisanego egzaminu. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że chłopaki nie pójdą na bal, chociaż wiadomo, trzeba wspierać rodzinę. W dodatku Alice szuka wyjścia z przeszywającej ją ciemności. Cieszę się, że w tym rozdziale pojawili się moi biasowie. Dobra, byłam trochę zazdrosna o nich, gdy czytałam, że mają iść na bal. Też chcę! :D
Aish! Podobał mi się rozdział i bez zarzutów. Także weny i pozdrawiam. ^^
Ja jestem dumna z mojej unnie :') (za dwa lata zabieram cb pod ławkę ;) )
OdpowiedzUsuńI wreszcie ja jestem * podskakuje ze szczęścia*
Z jednej strony fajnie, ze wszyscy chcą zostać, ale z drugiej nie x.x
Hwaiting >,<
Świetna część, bardzo mi się podobała! Życzę weny, pozdrawiam oraz zapraszam na ostatnią część opowiadania z BamBamem (GOT7)!
OdpowiedzUsuńhttp://200-percent-of-love.blogspot.com/