poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 20

Wow... To już 20 rozdział... 
Dziękuje, że tak długo ze mną wytrwaliście ^^
Mam nadzieję, że następne rozdziały będą lepsze od tych już napisanych.
Dziękuję, że jesteście.
Życzę miłego czytania ^^
~Yuki

******************************************************







Znalazł ją. Leżała na plecach w śniegu. Biały puch wokół niej był przyozdobiony głęboką czerwienią. Nie miała na sobie kurtki, ubrana była tylko w czarny podkoszulek i jeansy, jej blade ramiona pokrywały zadrapania i świeża krew. Na jej policzkach widniały ślady łez oraz krwi. Jeden z nich również był naznaczony raną.
Kris zanurkował w drzewa i po chwili wylądował przy jej boku. Musiał nieźle się naszukać, by ją zobaczyć, bo leżała pod koronami zaśnieżonych sosen. Ukląkł przy niej i ze strachem sprawdził, czy na pewno żyje. Żyła. Odwrócił się w stronę zbliżających się głosów i krzyknął:
- Chłopaki! Znalazłem ją!
Chwilę później był otoczony przez swoich kuzynów. Nie wszyscy poszli szukać Alice. Xiumin dalej siedział w szkole i pomagał nauczycielom, a Tao został z Emilią w domu, na wypadek, gdyby Alice wróciła.
Lay natychmiast znalazł się przy niej i złapał ją za rękę. Była lodowata.
- Musimy ją zabrać do domu. Teraz. – rzekł poważnie.
- Czemu najpierw jej nie uzdrowisz? – spytał Chen.
- Bo jest wyziębiona. Jeśli dłużej tutaj zostanie, może dojść do odmrożenia. – Lay wyjaśnił najspokojniej, jak tylko potrafił, co było trudne. Był zdenerwowany. I to bardzo. Jednak nie był zły na Chena, tylko na całą tą sytuację. Zwrócił się do kuzynów – Chanyeol, daj jej swoją bluzę, szybko. Kai, musisz nas teleportować do domu. Mnie i Alice. Jednocześnie. Potrzebuje natychmiastowej pomocy. Hyung, poleć po Xiumina, powinien znaleźć się przy niej jak najszybciej.
Wydawał poszczególne polecenia członkom EXO i chociaż to Suho był liderem, nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy, oprócz Lay’a, Kai’a i Krisa ruszyli w drogę powrotną. Latający wystrzelił w powietrze i poleciał do szkoły. Zostali tylko Lay, Kai i Alice.
- Hyung, wiesz, że to będzie męczące… Postaram się, ale lepiej by było, gdybym najpierw zabrał Alice, a potem ciebie… - powiedział cicho Kai.
- Wiem, ale nie ma czasu. – odparł szybko Lay i po chwili dodał poważnie. – Jeśli się nie pospieszymy, ona może umrzeć.
To podziałało na młodszego motywująco. Wziął Alice na ręce i trzymał ją mocno. Lay chwycił go za ramię i dał znak głową, że jest gotowy.  Sekundę później cała trójka zmaterializowała się w salonie ich domu. Siedzący na kanapie Tao i Emi aż podskoczyli, gdy przed nimi pojawili się ich przyjaciele. Na widok Alice Emi zakryła dłońmi usta i tylko patrzyła, jak Kai kładzie ją na kanapie.
- Tao, koc! – rzucił polecenie młodszemu. Ten zerwał się z kanapy i popędził na górę po jakiś koc.
Czekając na Tao, Lay złapał Alice za rękę, zamknął oczy i użył mocy. Trwał w tej pozycji przez jakąś minutę, w myślach widział, jak naprawiają się komórki jej ciała, jak rany się zasklepiają, jak temperatura jej ciała się wyrównuje. Gdy otworzył oczy ze strachem zobaczył, że jej rany wcale się nie zagoiły. Co prawda, przestały krwawić i wyglądały trochę lepiej, ale wciąż widział głębokie cięcia na jej ramionach.
- Co jest…? – szepnął niedowierzając. Ponownie zamknął oczy i mocniej się skupił. Po dwóch minutach z nadzieją uchylił powieki i z rozczarowaniem ujrzał krwawe ślady.
- Nie… Nie, nie, nie… Nie może być… - mamrotał ze strachem. Nie zauważył, że Emi, Kai i Tao – trzymający już od pięciu minut koc – przyglądali się mu.
Znowu zabrał się za uzdrawianie. I nic. Ciągle to samo.
Znowu powtórzył tą czynność. I znowu. I znowu.
Przy dziesiątej próbie z krzykiem frustracji uderzył z całej siły pięścią w podłogę. Syknął z bólu, wstał odwrócił się i szybkim krokiem udał się do swojego pokoju, zostawiając oszołomionych towarzyszy samych. Gdy zamknął za sobą drzwi, wrzasnął w geście rozpaczy i wściekły na swoją bezsilność zaczął bić ścianę. Po kilku uderzeniach jego pięści były całe czerwone i w kilku miejscach pozdzierała się skóra, a po jego policzkach popłynęły łzy bezsilności.
- Nie, nie, nie… - mamrotał w samotności.

~~*~~

Xiumin wpadł do domu i nawet nie zamknął za sobą drzwi. W butach pognał do pokoju swojej ukochanej.  Za nim podążał Kris. Xiu padł przy jej łóżku i głaszcząc ją po głowie, mamrotał jej imię. Siedział przy niej i patrzył na nią. Kris, upewniwszy się, że Alice jest w dobrych rękach, wyszedł z pokoju i skierował się na dół. W salonie siedziała reszta EXO. Kai, oparty o Sehuna, zasypiał na kanapie, Sehun z niezadowoleniem na niego patrzył, ale nie strącił go z siebie, obok nich siedział Luhan i wpatrywał się w swoje skarpetki, na fotelu Tao tulił Emi do siebie, na drugiej kanapie Suho się nad czymś głęboko zastanawiał, Kyungsoo popijał sobie uspakajającą herbatę, Chen śledził ruchy wskazówek zegara na ściennie, Chanyeol po prostu siedział na fotelu, a Baekhyun usadowił się na podłodze przed nim, oparł się o fotel, na którym siedział Mag Ognia i bawił się jego stopą. Nie było tylko Lay’a.
- Gdzie Lay? – spytał, przerywając ciężką ciszę.
- Na górze. W naszym pokoju. – odparł obojętnie Chen.
Kris tylko prychnął i wrócił na piętro. Nie zapukał, gdy wchodził do pokoju Lay’a i Chena. Zastał Leczącego siedzącego na ziemi wokół porozwalanych książek, poduszek i kawałków rozbitego wazonu. Na miętowej ścianie zauważył niewielkie pęknięcia i prawie niewidoczne ślady krwi. Spojrzał znów na Lay’a. Siedział pochylony do przodu, rękami obejmował kolana, włosy przysłoniły jego oczy. Biały T-shirt był mokry, z jego ramienia zwisał liść jednego z kwiatków, które wcześniej stały w wazonie.
Kris podszedł do niego i trącił go nogą.
- Zostaw mnie… - szepnął Lay.
- Stary, co ci jest?
Nie dostał odpowiedzi. Latający ukląkł przy nim i zaglądnął na niego przez zasłonę włosów. Zobaczył ślady łez.
- Lay… Powiedz, co się stało, ok? Może będę mógł ci pomóc. – powiedział łagodnie.
Lay przez chwilę milczał, a później przemówił cichym, zachrypniętym głosem.
- Dziesięć razy próbowałem… Dziesięć, rozumiesz?! I nie mogłem jej pomóc. Nic nie podziałało… Nic…
- O czym ty mówisz? Co próbowałeś zrobić? Co nie podziałało? – spytał Kris. Nic nie rozumiał.
- Nie mogłem jej uzdrowić. Dziesięć razy próbowałem i mi nie wyszło… Nie rozumiem, czemu… - westchnął Leczący. Starszy spojrzał na niego ze zmartwioną miną. Nigdy nie widział, żeby zawsze pogodny Lay był w takim stanie. Wyglądał tak, jakby nie chciało mu się żyć.
- Wstawaj. – powiedział po chwili milczenia – Zabieram cię na dół. Nie możesz tu siedzieć sam. Potem zawołam tu Tao i Luhana, to posprzątają ten bałagan. A ty… - przerwał na chwilę, wstał, poszukał chusteczek, a gdy je znalazł, znów przykląkł przy kuzynie - …wytrzyj twarz, bo wyglądasz, jakby cię właśnie chłopak rzucił.
Lay mimowolnie parsknął śmiechem, wytarł chusteczką twarz i po chwili znowu zmarkotniał.
- Chyba masz rację…
- No chodź. Wyglądasz jak zwłoki. Muszę cię pokazać chłopakom, bo siedzą na dole jak na pogrzebie, a jak cię zobaczą, to od razu przeniosą się do cyrku. – Kris próbował jakoś go pocieszyć, ale mu nie wyszło.

~~*~~

Baekhyun siedział oparty o fotel, na którym siedział Chanyeol i bawił się jego stopą. W pokoju ciążyła nie przerywana żadnym dźwiękiem cisza. Słychać było tylko ciche tykanie zegara. Po chwili rozległ się odgłos kroków, dochodził z piętra. Ze schodów zszedł Kris, tak jak wszyscy w salonie, miał grobową minę. Rozejrzał się po pokoju, zmarszczył brwi i spytał:
- Gdzie Lay? – jego głos zabrzmiał zaskakująco głośno w tej ciszy.
- Na górze. W naszym pokoju. – odparł obojętnie Chen.
Kris tylko prychnął i wrócił na piętro. Baekhyun odprowadzał go morderczym wzrokiem. Dalej był na niego zły. Od jakiegoś czasu relacje między nim a Krisem robiły się coraz bardziej napięte i psuły się. Nie podobało się mu to. Nie chciał zrobić sobie z Krisa wroga. Kochał go, tak jak wszystkich swoich kuzynów, w końcu byli rodziną. Rodzina nie powinna być podzielona. Ale nie chciał mieć Krisa za wroga z jeszcze jednego powodu.
Wściekły Kris był straszliwą bestią, bezwzględną i nie do zatrzymania. Niewyobrażalnie silną. Baekhyun widział takiego Krisa tylko raz w całym swoim życiu.
To było cztery lata temu. Byli wtedy w jednym gimnazjum, także przeznaczonym tylko dla NN. Była tam pewna grupa Wampirów. Byli z wiekowego i bogatego rodu krwiopijców z tradycją, wampirzą arystokracją. Wszyscy byli starsi od EXO, uważali się też za ważniejszych, lepszych i silniejszych od wszystkich innych istot. Lubili też znęcać się nad słabszymi.  Pewnego razu za swoje ofiary obrali Niektórych członków EXO – Kyungsoo, Luhana, Lay’a, Tao i właśnie Baekhyuna. Kilka razy zdarzyło się, że jednemu z nich ukradli pieniądze, często dokuczali im słowami, wykorzystywali strach Tao przed duchami.
W końcu doszło do rękoczynów. Baekhyun postawił się im raz, za co został pobity. Kris akurat był w pobliżu, zobaczył, co się dzieje i przybył mu na pomoc. Pobiegł sprintem prosto na dowódcę Wampirów i na dzień dobry wpakował mu z całej siły pięść w twarz. Baekhyun dobrze pamiętał jego wyraz twarzy. W oczach miał płomień wściekłości, samo jego spojrzenie sprawiło, że Maga Światła sparaliżowało ze strachu. Wampiry stawiały mu opór, zmieniały się w nietoperze i uciekały w niebo, ale nie miały szans z Latającym. Kris kopał, zadawał ciosy, drapał, celował w najbardziej bolesne miejsca, a za każdym razem używał całej swojej siły.
Przywódca szkolnego gangu był najbardziej poszkodowany. Kris nie oszczędzał go. Pobił go tak mocno, że gdyby nie Baekhyun, który się przemógł i powstrzymał Krisa od ostatniego ciosu, Wampir by zginął. Kris był gotowy zabić, by bronić swoją rodzinę.
Na szczęście nikt się nie dowiedział o tym incydencie, bo Lay, w zamian za skończenie z dokuczaniem innym zgodził się uzdrowić Wampira. Dzięki temu o wyczynie Krisa wiedzieli tylko EXO i te Wampiry.
Baekhyuna najbardziej zdziwiło to, że tuż po tej walce Kris podszedł do niego, potargał mu włosy i z uśmiecham spytał, czy wszystko ok.
Po tym wydarzeniu Baekhyun traktował Krisa z większym szacunkiem, niż wcześniej. Z większym, nie znaczy z dużym. Dalej ze sobą żartowali, urządzali walki, wygłupiali się razem. Ale Baekhyun starał się go nie denerwować. Jako jedyny widział naprawdę wściekłego Krisa. I modlił się, by nigdy już go takiego nie zobaczyć.

~~*~~

Sehun patrzył z niezadowoleniem na zasypiającego na jego ramieniu Kai’a. Nie próbował go jednak z siebie strącić. Wiedział, że jest zmęczony. Jednak nie rozumiał tego. Kai mógł się przez cały dzień samotnie teleportować i nie męczył się, ale gdy musiał przeteleportować trzy osoby, to od razu zasypiał. Postanowił zapytać go o to przy najbliższej okazji.
Jak tak na pytania się zebrało, to gdzie podziewają się Kris i Lay? Gdyby nie ciążący na ramieniu Kai, to poszedłby to sprawdzić. Ciekawe, co się stało Lay’owi?  Kiedy wrócił do domu razem z resztą kuzynów, Lay już siedział zamknięty w swoim pokoju. Sehun wiedział tylko, że teleportował się razem z Kai’em i Alice do domu, tam coś się stało i od tego czasu nikt hyunga nie widział. Tao nie chciał nic powiedzieć, stwierdził, że Lay powinien wyjaśnić tą sprawę, bo Tao sam jej nie rozumiał. Emi też milczała, kiedy ktoś chciał ją o coś zapytać, ta używała nogi i kopniakiem przywoływała chłopców do porządku. Sehun już raz dostał od niej i nie chciał szybko tego powtórzyć.
Mag Wiatru wrócił myślami do Alice. Gdy ją ostatni raz widział, była w straszliwym stanie. Teraz była z Xiuminem, więc się o nią nie martwił. Gryzło go coś innego. Na miejscu walki znaleźli ślady Wilków, najprawdopodobniej to była robota NNr, ale najdziwniejsze było to, że zostawili ją przy życiu. Zwykle buntownicy albo zabijali, albo porywali do siebie i wcielali porwanych w swoje szeregi. A Alice została pokonana i po prostu zostawiona. Coś mu w tym nie pasowało. To nie było standardowe postępowanie NNr.
Ta odmienność wcale się mu nie podobała.

~~*~~

Ciemność.
Woła mnie.
Otacza.
Czarna. Nieprzenikniona. Przerażająca.
Ciemność.
Boję się.


~~*~~

4 komentarze:

  1. Lay... nie dzwię sie dlaczego jest taki wkurzony i zapłakany. Nie móc pomóc przyjaciółce to musi być dla niego bolesne doznanie. Szkoda, że jeszcze nie wiedzą o tej truciźnie. Mam nadzieję, że jej jakoś pomogą. Ba, muszą! Weny w dalsztm pisaniu i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetna część, bardzo mi się podoba! Życzę weny i pozdrawiam oraz zapraszam na mojego bloga, gdzie pojawiło się nowe opowiadanie z BTS http://200-percent-of-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta końcówka noo >,< weny, hwaiting, czekam aż znowu ja się pojawię XD Kociam cię, pozdrowienia itp XD
    Rozdział zacny na 5 z plusem XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Jesteś niesamowita! Masę weny i pozdrowienia! XD

    OdpowiedzUsuń