piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 23

Kalimera, kalispera, znaczy witam!
Tak, nie było mnie trochę, ale to dlatego, że byłam w Grecji!
Slicznie było, woda, piasek, słońce, Olimp za balkonem, ale komputera nie było, nie miałam jak pisać.
Poza tym, mój komputer umiera [*]
Ale taraz powracam z następnym, już 23, rozdziałem. Ten będzie trochę dłuższy. ^^
A więc enjoy~
~Yuki

******************************************************






- Smakuje ci?
- Mhm. – mruknęłam zadowolona, gdy Xiumin nakarmił mnie kolejną łyżką płatków z mlekiem. Chłopak siedział przy mnie na łóżku i opiekował się mną najlepiej jak potrafił. Ciągle patrzył na mnie z uśmiechem, wiedziałam, że był szczęśliwy. Bo się obudziłam.
Tej nocy udało mi się wyrwać z otaczającej mnie Ciemności, wróciłam do świata żywych. Co prawda, każdy nieznajomy, który by mnie teraz ujrzał, nie powiedziałby, że rzeczywiście do takowego świata wróciłam. Cóż, byłam słaba, według Xiumina nie miałam siły, by utrzymać w ręce łyżkę i samodzielnie jeść – co zresztą było nieprawdą – ale i tak byłam szczęśliwa. Bo się obudziłam.
Gdy pierwszy raz od dwóch dni otworzyłam oczy, zobaczyłam pochylonych nade mną przerażonych Lay’a, Krisa i Xiumina. Wiem, że coś do nich powiedziałam, Xiumin zaczął płakać ze szczęścia i mnie przytulił, Lay coś powiedział, złapał mnie za rękę, zrobiło mi się tak ciepło i przyjemnie, a potem zasnęłam. Zaraz po porannym obudzeniu, Xiu zrobił mi śniadanie i właśnie mnie karmił.
- Xiu… Który jest dzisiaj? Mam na myśli datę. - spytałam go, gdy skończyłam jeść.
- Eee… Dziewiętnasty grudnia, piątek. Czemu pytasz? – zdziwił się chłopiec.
- Jutro jest Złota Pełnia… - powiedziałam cicho zamyślona.
- Tak, jutro jest bal… - westchnął zakłopotany Xiumin. – Chcesz tam iść, prawda? – to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
Pokiwałam głową i odparłam:
- Chcę.
Zmartwiony Baozi przyglądał mi się przez chwilę. Miał włosy w nieładzie, trochę zmęczone, zaniepokojone oczy, już się nie uśmiechał. Pognieciony T-shirt w szarym kolorze i z dziurą przy szwach na rękawie i czarne spodnie dresowe, które robiły mu za piżamę, usiłowały ukryć jego niezadowoloną sylwetkę, ale i tak wyczułam, że mój pomysł mu się nie podoba.
- A masz dość siły, by tam pójść? – spytał sceptycznie.
Chciałam mu odpowiedzieć, ale on szybko mi przerwał, nie dając dojść do słowa.
- Alice. – powiedział stanowczo. - Sama widzisz, że jesteś teraz za słaba, by gdziekolwiek wychodzić. Prawda, jutro możesz już czuć się lepiej, ale nie zmienia to faktu, że przez dwa dni byłaś nieprzytomna i nawet Lay nie mógł ci pomóc. Nie, Alice. Nie puszczę cię tam.
- Dam radę, nie musisz się denerwować… - prychnęłam.
- Ja się nie denerwuję! Ja się o ciebie boję! – krzyknął sfrustrowany.
- Ale ja już od września mam sukienkę na ten bal! Pójdę tam i już! – również krzyknęłam.
- Przecież nie dasz rady ustać tam choćby pięciu minut!
- Przecież dam radę!
- Nie sądzę.
- To będziesz mnie niósł!
Między nami powstała chwila nieprzyjemnej ciszy. Pierwszy przełamał ją Xiumin, a jego głos trochę się zmienił.
- Miałbym cię… nieść? – spytał zbity z tropu.
- Tak. – odparłam z przekonaniem.
- Na rękach…? Przez cały bal?
- Przecież będą tam krzesła.
- Racja… - speszył się chłopak.
Znów nastało milczenie, tym razem mniej niezręczne. Xiumin głęboko zastanawiał się nad moim pomysłem. Wiedziałam, że się o mnie martwił i nie chciał mnie narażać na ryzyko, ale ja długo czekałam, żeby pójść na tą uroczystość. To byłby pierwszy bal, na który poszłabym z kimś, miałabym partnera. Twarz Koreańczyka ulegała zmianie, chłopak bił się z myślami. Patrząc na wyraz jego twarzy, wiedziałam już, że ulegnie.
- Cóż… - zaczął nieśmiało. – Musimy o tym pogadać z chłopakami… Wszyscy podejmiemy decyzję… Nie mogę sam o tym zadecydować… Tak więc…
Podniosłam się na łokciach i go pocałowałam.
- Dziękuję. – szepnęłam mu do ucha i uśmiechnęłam się tryumfalnie.
On już się zgodził. Uległ.

~~*~~

- Czyli… Hyung będzie twoim tragarzem i będzie cię nosić przez cały wieczór, narażając przy tym twoje zdrowie i teoretycznie dobrą kondycję ramion hyunga, tylko dlatego, że ty chcesz tam iść, bo masz już kupioną sukienkę, czyli bez żadnego konkretnego powodu, dobrze rozumiem? – upewnił się Chen.
Siedzieliśmy całą czternastką w salonie. Po tym, jak przekonałam Xiumina, trzeba było przekonać też resztę chłopaków. Emi nie liczyłam, bo wiedziałam, że na pewno by mnie poparła. Zanim „zeszłam” (czytaj: Xiumin mnie zniósł) na dół, „poszłam” (czytaj: Xiumin mnie zaprowadził) do łazienki się przebrać. Gdy zakładałam czarny luźny T-shirt z króliczkiem, przyjrzałam się długim, poszarpanym bliznom na moich ramionach. Pewnie Lay’owi udało się w nocy zasklepić rany, podobno gdy byłam nieprzytomna, nie udawało mu się to. Niestety, zostały blizny. Założyłam czarne dresowe spodnie, zaplotłam przydługie włosy w luźny warkocz i zawołałam Xiumina, żeby mnie zaniósł do chłopaków.
- Poniekąd, tak… - odpowiedziałam lekko speszona.
Chen przez chwilę wiercił mnie wzrokiem, w pokoju panowała spokojna i poważna cisza, którą przerwał nasz Pikachu.
- No i dobrze! Mnie to pasuje. – wyszczerzył zęby w uśmiechu, założył ręce za głowę i wyciągnął się zadowolony na fotelu.
- Chen! – syknęli z wyrzutem Lay, Kris, Suho i Luhan. Chanyeol, Baekhyun, Kai, Tao, i Emi parsknęli śmiechem, a D.O i Sehun tylko się lekko uśmiechnęli.
Ja za to posłałam Chenowi jeden z najszczęśliwszych uśmiechów, jakie posiadałam, a Xiumin patrzył na wszystkich zdezorientowany.
- Jak możesz być tak nieodpowiedzialny? – fuknął Suho.
- Przecież ledwo do siebie doszła, nawet po schodach sama nie zejdzie, a ty się tak po prostu zgadzasz?! – zaaferował się Luhan.
- Idiota. – uciął krótko Kris.
Chen tylko wystawił im język i głupio się uśmiechnął. Lay przewrócił oczami, oparł łokcie o kolana, splótł dłonie i zwrócił się do mnie.
- Alicie, jak twoje ramiona? Nie bolą? – spytał spokojnie. Pokręciłam głową.
- Nie, nie bolą. Ale są blizny.
- Hmm… Niedobrze… - zamyślił się Uzdrawiający.
Większość obecnych skupiła uwagę na nas, ale większość to nie wszyscy. Chanyeol i Baekhyun byli zajęci gratulowaniem Chenowi za udany kawał, Tao całował Emilię, a Kai myślał o kurczaku w panierce.
- W każdym razie, Lay, nie zmieniaj tematu. Ja pójdę na ten bal. Wszyscy pójdziemy. – powiedziałam stanowczo.
- To nie jest dobry pomysł… - odparł cicho Lay, ale zagłuszył go Kris.
- Głupia. Nie masz na to siły. W ogóle, co ci wtedy strzeliło do głowy, żeby się samej włóczyć po lesie?
- Przepraszam bardzo, a co to ma do rzeczy z naszą rozmową? – syknęłam zirytowana.
- Nic. Po prostu muszę cię opierniczyć za to, że byłaś tak lekkomyślna. – powiedział poważnie, ale kąciki jego ust minimalnie uniosły się ku górze.
- Ja? Lekkomyślna? Od zawsze chodziłam po lasach w nocy, to moje hobby! – zdenerwowałam się nie na żarty.
- To znajdź inne. – odparł, patrząc na mnie z wyższością i coraz bardziej się uśmiechał. Gdy tylko zobaczyłam ten cień uśmiechu, zrozumiałam, o co mu chodziło. Tak naprawdę nie był na mnie zły, tylko chciał się ze mną podroczyć. Postanowiłam zagrać w jego grę.
- Ciekawe, że dwa tygodnie temu, jak chciałam iść do lasu, to mnie nie powstrzymywałeś przed samotnym spacerem. – zadarłam głowę do góry, uśmiechnęłam się zawadiacko i popatrzyłam mu w oczy wyzywająco.
- Wtedy… - zająknął się zbity z tropu. - Wtedy to było coś innego.
- Ta, jasne.
- No tak.
- No chyba nie.
- No chyba tak.
- No Nie.
- Tak.
- Nie!
- Tak!
- Przestańcie! – krzyknął Suho, by nas uciszyć, ale na jego twarzy zajaśniał uśmiech – No normalnie jak dzieci!
Kris uśmiechnął się szeroko, a ja zaczęłam się śmiać, po chwili reszta do nas dołączyła.
- Czyli co? Idziemy na ten bal? – spytał w końcu rozbawiony Baekhyun.
Wymieniliśmy z Krisem spojrzenia.
- No jak widzisz, skoro Alice ma tyle siły, by się ze mną kłócić, to kilka godzin tańcowania to dla niej rybka. – oświadczył z uśmiechem i dodał. - Jasne, że idziemy.

~~*~~

Resztę dnia przeleżałam na kanapie w salonie, żeby odpocząć i spędzić czas z chłopakami (i z Emi). Co jakiś czas Lay przychodził i próbował coś zaradzić na blizny, ale nie dawało to żadnych efektów, poza tym, że potem miałam coraz więcej energii. Udało mi się też porozmawiać z Luhanem o moim śnie i wyjaśnić sytuację. Na szczęście zrozumiał i teraz obydwoje czuliśmy się o wiele lepiej.
Następnego dnia czułam się już o wiele lepiej. Co prawda, nie było mowy o tańczeniu, czy dłuższym staniu, ale mogłam sama zejść po schodach. Ale nie schodziłam często. Prawie cały czas siedziałam z Emi w naszym pokoju. Odkąd pojechała na zawody, nie miałyśmy okazji porozmawiać. Siedziałyśmy właśnie na łóżku otoczone szczotkami do włosów, lakierami do paznokci i biżuterią. Kosmetyków nie miałyśmy, bo żadna z nas się nie malowała. Zwinna wyglądała dzisiaj jak zwykle. Miała na sobie swój słynny czarno-czarny zestaw, czyli czarne jeansy i czarną koszulkę z krwawym napisem: „Czy mogę pożyczyć twoją twarz na Halloween?”. Brązowe włosy miała jak zwykle rozpuszczone – no, tak krótkie włosy trudno związać, chyba, że w taką palemkę na czubku głowy. Ja też ubrałam czarno-czarny zestaw, tyle że ja miałam na sobie wczorajsze dresy.
- Który lepiej wybrać? Niebieski czy czarny? – spytała Emi, pokazując mi dwie buteleczki lakierów do paznokci.
- A jaką masz sukienkę? – spytałam, chociaż wiedziałam, jakiej odpowiedzi się spodziewać.
- Czarną… Ale z niebieskimi akcentami!
- To lepiej niebieski. – pokiwałam głową w zamyśleniu. – A ja? Jaki lepiej? Beżowy czy czarny?
- A ty jaką masz sukienkę? – spytała Zwinna poważnie.
- Taką beżową z czarną koronką.
- Więcej jest beżu czy czerni?
- Beżu.
- No to czarny będzie lepszy. – stwierdziła stanowczo.
Zaczęłyśmy malować sobie paznokcie, w międzyczasie rozmawiając.
- W jakim stylu jest twoja sukienka? – spytałam zaciekawiona, malując kciuk.
- Krótka, chińska, z kołnierzykiem pod szyję i odkrytymi rękami. No i ma taki śliczny wzór z niebieskim smokiem. Chińskim, oczywiście.
- Hmm… Chińska sukienka, niebieski kolor, ciekawie, dla kogo tak się starasz… - uśmiechnęłam się szeroko. – To dla Tao, co nie?
- Tak. – Emi lekko się zarumieniła i uśmiechnęła się, pociągając pędzelkiem po palcu wskazującym.
- Pewnie zakładasz też pod spód spodenki na w-f, prawda? – dodałam rozbawiona, kończąc malowanie palca środkowego.
Na balu gimnazjalnym Emilia miała pod sukienką krótkie spodenki. Tłumaczyła to tym, że przyzwyczaiła się do spodni i nie może nosić spódnic.
Dziwne, ale prawdziwe.
- Hah, no pewnie! Nie ma innej opcji. – zaśmiała się, a potem zaklęła, bo pod wpływem gwałtownego ruchu pomalowała niebieskim lakierem palec, a nie paznokieć. Po chwili spytała. – A ty?
- Pokażę ci. – uśmiechnęłam się spoglądając na pomalowane paznokcie lewej ręki. Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej sukienkę. Była ona na ramiączkach, długa do kolan, miała podwyższony stan i rozchodzącą się na boki spódnicę. Całość była beżowo-brzoskwiniowa, góra była obszyta czarną koronką. Na czarnym pasku, oddzielającym górę od dołu, widniała mała, czarna kokardka.
Zwinna zlustrowała ją wzrokiem fachowca i uśmiechnęła się.
- Jest urocza. Pasuje ci.
- Dzięki. – ja też się uśmiechnęłam i wróciłam na łóżko, by kontynuować malowanie paznokci.
- Co zrobisz z włosami? – spytała mnie Emi, skupiając się na środkowym palcu prawej ręki.
- Chyba nic. – odparłam, poprawiając lakier na kciuku. – Zostawię je rozpuszczone.
- Hmm… Dobry pomysł. – pokiwała głową i znów zaklęła, ponownie brudząc sobie palec lakierem.
- Wiesz, tym razem postanowiłam wziąć z ciebie przykład. – powiedziałam spokojnie.
- Też pobrudzisz sobie całe ręce lakierem?
- Nie. – zaśmiałam się i po chwili zaklęłam, bo właśnie pobrudziłam sobie palec. – Zakładam dzisiaj trampki na bal. – orzekłam, czyszcząc palec chusteczką.
W gimnazjum Emilia wzięła na bal trampki. Zaraz po zatańczeniu poloneza zamieniła obcasy na wygodniejsze buty i chodziła w nich do końca imprezy.
- Alice… - usłyszałam jej poważny głos i podniosłam na nią oczy zdziwiona. – Jestem z ciebie dumna! – pociągnęła nosem, udając wzruszenie.
Zaśmiałyśmy się, a potem obie zaklęłyśmy, bo znów przejechałyśmy lakierem po palcach.

~~*~~

Na sali panował wesoły gwar. Przez szklany sufit wpadały do hali pierwsze promienie Złotego Księżyca. Pomieszczenie było udekorowane złotymi wstęgami i gwiazdami. Na stołach pokrytych białymi obrusami stały pozłacane gałązki drzew i świeczniki, które w połączeniu z księżycowym blaskiem, rozlewały złocistą poświatę. Halę wypełniali uczniowie, wszyscy byli odświętnie ubrani, chłopcy w garniturach, dziewczęta w zwiewnych sukienkach. Przy najokazalszym stole stali nauczyciele i dyrekcja. Wśród grona pedagogicznego najbardziej wyróżniała się pani dyrektor Edith Bonneville. Ubrana w złocistą suknię, ze związanymi w misterny kok pięknymi ciemnymi włosami i z prostym naszyjnikiem, jako jedyną ozdobą, wyglądała jak królowa, jak dobra i ciepła władczyni, którą uwielbia lud.
Jae Soong, ubrana w śliczną malinową sukienkę, w delikatnym makijażu i z burzą czarnych falowanych włosów, znudzona słuchała rozmowy grupki Wilków. Jednym z uczestników dyskusji był Alan – jej kolega z klasy, który zaprosił ją na bal. Początkowo odmówiła, bo miała iść z Sehunem, ale po tym, jak ją wystawił, przyjęła zaproszenie Wilka. Teraz tego żałowała. Chłopak był miły, ale był tylko znajomym i gdy tylko zobaczył swoich kumpli, całkowicie o niej zapomniał.
- Just! – usłyszała głos przyjaciółek i odetchnęła z ulgą. Była uratowana.
Przed nią pojawiły się Ewe i Lu. Evelyn miała na sobie błękitną zwiewną sukienkę z krótkim rękawkiem i sporą kokardą z tyłu, kręcone włosy zostawiła naturalnie rozpuszczone. Luiza wyglądała bardziej kobieco. Miała prostą, czekoladową suknię bez ramiączek z czarnym ozdobnym paskiem, wysokie obcasy i czarną aksamitkę z kryształem górskim. Długie włosy były idealnie proste, a jej makijaż był dość mocny, ale nie wyzywający.
- Co ty taka nie w sosie? – spytała ją Niewidzialna. Wilczyca wskazała ruchem głowy Alana z kolegami.
- I tak jesteś szczęściarą. Masz przynajmniej partnera. – skrzywiła się Zmienna.
- Taaak… Ale chciałam być z Sehunem… - na samą myśl o nim, Just się zdenerwowała. - Ten podły, parszywy, podstępny…
- Za dużo przymiotników na „p”. – przerwała jej Ewe. - Znajdź na inną literę.
- …słodki… - skończyła cicho Jae Soong i spuściła wzrok.
Luiza podeszła do Wilczycy i położyła jej rękę na ramieniu.
- Wiem co czujesz… - powiedziała cicho. – Mam tak samo z… Kai’em…
Powstała między nimi chwila ciężkiej ciszy. Znaczy, ciszy przerywanej głośną muzyką i wesołym gwarem innych uczniów.
- A wiecie, że Chan chciał mnie zaprosić? – odezwała się nagle Ewe, która jako jedyna z tej trójki nie została wystawiona.
- Oj, bądź cich… - Just chciała ją uciszyć, ale Ewe jej przerwała. Znowu.
- O! – krzyknęła zaskoczona i wskazała palcem wejście do hali. – Chan!
Wszystkie trzy spojrzały na otwarte drzwi. Stali w nich EXO.

~~*~~

Weszliśmy do złotej Sali gimnastycznej. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Baekhyun mrugnął do mnie i machnął ręką. Dziesięć papierowych złotych gwiazd przytwierdzonych do sufitu zabłysło jasnym światłem. Uśmiechnęłam się. Zrobił tak, jak obiecał mi wcześniej.
Przez całą drogę trzymałam Xiumina za ramię, bo bałam się, że upadnę. Gdy nacieszyliśmy się widokiem dekoracji, całą grupą poszliśmy w stronę stołu Klasy Żywiołów. Usiadłam na krześle i obserwowałam poczynania EXO. To było takie dziwne, oglądać ich w garniturach, gdy zawsze chodzili w jeansach i koszulkach. Jedynym, który nie miał pełnego garnituru, był Kai. Miał on na sobie elegancką czerwoną koszulę i czarne spodnie od garnituru, ale nie miał marynarki. Może ją gdzieś zgubił?
Tao objął Emilię w pasie i ją pocałował.
- Pięknie wyglądasz. – wyszeptał jej do ucha i się uśmiechnął. - To jest ta sukienka dla mnie, tak?
- Tak. – Zwinna pokiwała głową z zadowoleniem.
Przez chwilę stali tak i się do siebie tulili, ale gdy w głośnikach rozbrzmiał kolejny dyskotekowy kawałek, Tao porwał Emilię do tańca. Szybko zniknęli mi z oczu.
Przez jakąś godzinę siedziałam przy stole i rozmawiałam z chłopakami. Emi i Tao przepadli na dobre, kilka razy widziałam ich wirujących wśród innych tańczących, ale szybko gubiłam ich z oczu.
- Ej, chłopaki, ja idę się przejść, nie chcę ciągle tu siedzieć. – powiedział w pewnym momencie Kai.
- Ja też pójdę. – odezwał się Sehun.
- Ok, idźcie. – zgodził się Suho.
- Tylko się nie zgubcie! Nie mam zamiaru was później szukać. – zaśmiał się Kris. Sehun tylko prychnął, odwrócił się i poszedł przed siebie. Kai rzucił Latającemu mordercze spojrzenie, drapieżnie się uśmiechnął i zniknął.
- A kuku! – Kris usłyszał tuż przy uchu demoniczny głos. Krzyknął przerażony i odwrócił się błyskawicznie. Za nim stał nie kto inny, jak Kai, ciągle z tym samym uśmiechem.
Zaczęliśmy się śmiać, a Kris tylko wrzeszczał wściekły na kuzyna.
- Idiota! Kretyn! Policzymy się w domu! Zobaczysz! Nie uciekniesz mi! – krzyczał dalej Latający. - Znajdę cię! Zatłukę! Zabiję!
- Za dużo czasowników na „z”. Znajdź inną literę. – usłyszeliśmy rozbawiony, dziewczęcy głos. Odwróciliśmy się w stronę tego głosu i ujrzeliśmy dziewczynę w błękitnej sukience z burzą kręconych włosów.
- Ewe! – ucieszyłam się na jej widok.
- No cześć, Alice. – uśmiechnęła się Niewidzialna. – Trochę cię nie było. Zaczynałam się nawet zastanawiać, co ci się stało. A tak na serio, to jak się czujesz? Słyszałam, że coś ci się stało. To dlatego masz te blizny na ramionach…?
- Tak… Ale już jest dobrze, nie musisz się martwić. Jestem tylko trochę słaba, kondycja mi spadła.
- No. To dobrze. – powiedziała, po czym zwróciła się do Chanyeola. – No, widzę, że dotarłeś.
- Tak, udało mi się. – wyszczerzył się Happy Virus.
W tle zaczęła lecieć spokojna muzyka, a uczniowie zaczęli wiwatować. Przyszła pora na wolny taniec.
Chanyeol spojrzał nieśmiało na Evelyn. Dziewczyna lekko się zarumieniła i zadała mu pytanie.
- Czy… Czy twoje zaproszenie jest nadal aktualne?
Chłopak uśmiechnął się uroczo, przeczesał ręką włosy i powiedział:
- Właśnie chciałem się ciebie spytać, czy zatańczysz ze mną… - powiedział nieśmiało, odchrząknął i wyciągnął dłoń w jej stronę. – To znaczy… Ewe, zatańczysz ze mną?
Niewidzialna uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Oczywiście. – złapała go za rękę, a on poprowadził ją w tłum tańczących par.
Spojrzałam wyczekująco na Xiumina. Chłopak patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wyciągnął do mnie ręce, pomógł mi wstać i objął mnie w pasie.
- Alice… - zaczął rozmarzonym głosem. - …zatańczysz ze mną?
W odpowiedzi pocałowałam go.
- Mogę to uznać za „tak”? – bardziej stwierdził, niż spytał. Nie musiał więc czekać na odpowiedź.
Pociągnął mnie powoli na środek parkietu. Założyłam mu ręce za szyję, a on objął mnie w talii. Trzymał mnie mocno, więc nie mogłam upaść. Zaczęliśmy się powoli kiwać w rytm muzyki. Widziałam tylko jego, a on widział tylko mnie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Widziałam w nich swoje odbicie, ale dostrzegłam też szczęście, opiekuńczość, bliskość. Widziałam w jego pięknych oczach miłość.

~~*~~

Gdy tylko opuścił kuzynów, Sehun zobaczył Just przy boku jednego z Wilków. Wezbrała w nim wściekłość. Ta dziewczyna zastąpiła go kimś innym. Chciał ją przeprosić, a ona znalazła sobie innego. Chłopak prychnął i odwrócił się. Chciał jak najszybciej zniknąć z jej potencjalnego pola widzenia, ale niestety, nie udało mu się. Just dostrzegła go.
- Sehun! – krzyknęła. W jej głosie wyczuł wściekłość. Dziwne, że usłyszał ją przez łomot skocznej muzyki. Zatrzymał się i odwrócił. Jae Soong natychmiast pobiegła w jego stronę. Na przywitanie wymierzyła mu siarczysty policzek. Plask uderzenia był tak głośny, że kilka osób obok spojrzało na nich zaskoczonych.
- Ty bezwstydny, arogancki, samolubny śmieciu. – zaczęła Just. – Jak śmiesz się tu pojawiać po tym, jak mnie wystawiłeś?! Jesteś bezczelny! Nie dość, że mnie skrzywdziłeś, to teraz chcesz rozdrapać stare rany na nowo?!
- Jakie stare rany, to było przedwczoraj… - mruknął Sehun, rozmasowując obolały policzek.
- I jeszcze się wymądrzasz?! Jesteś okropny! Nienawidzę się! Wynoś się stąd! Natychmiast!
- Ok… - chłopak wzruszył ramionami i się odwrócił. Chciał już się oddalić, ale dziewczyna złapała go za ramię.
- Ej! A ty dokąd?! – spytała zaskoczona i zbita z tropu.
- Kazałaś mi iść, no to idę. – odparł obojętnie Sehun.
- A… Ale…
- Co? Chciałaś jeszcze na mnie nakrzyczeć? – spojrzał jej w oczy. W jego spojrzeniu było przeraźliwe zimno i bezlitosność.
- Ja… - zająknęła się i odwróciła wzrok. – Ty… Przyszedłeś do mnie…?
Sehun milczał, więc Wilczyca kontynuowała.
- Chciałeś… mnie przeprosić…?
Dalej milczał.
- Czemu milczysz…?
Chłopak stał obojętnie. Just spojrzała mu w oczy. Była bliska płaczu.
- Powiedz coś… - pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
Sehun dalej milczał. Ale nie stał bezczynnie. Zbliżył się do niej i bez słowa przytulił. Chwilę później rozległa się spokojna muzyka, a uczniowie zaczęli wiwatować. Rozpoczął się wolny taniec.
- Chodź. – powiedział cicho Sehun, pociągając ją za rękę. – Twój chłopak chyba nawet nie zauważył, że cię nie ma.  – zatrzymali się wśród tłumu tańczących par. - Musisz z kimś zatańczyć wolny taniec. – powiedział, kładąc rękę ja jej talii. - To najważniejszy punkt balu.
Just patrzyła zdziwiona prosto w jego oczy. Nie były teraz zimne.
Położyła nieśmiało dłoń na jego ramieniu i zaczęli powoli tańczyć.

~~*~~

Kai stał oparty o ścianę i obserwował uczniów, tańczących pierwszy wolny taniec. Było oczywiste, że przez następną godzinę będą grać tylko kawałki dla par. Na chwilę zwrócił wzrok na szklany sufit i na świecący za nim Złoty Księżyc. Był przepiękny. Kai westchnął i wrócił do poprzedniego zajęcia. Uważnie lustrował otoczenie. Szukał Luizy. Nie chciał jednak poprosić jej do tańca. Chciał mieć pewność, że jej dzisiaj nie spotka. To spotkanie za bardzo by ich zabolało. I ją, i jego.
W pewnym momencie rzuciła mu się w oczy pewna dziewczyna. Stała pod ścianą, niedaleko niego. Wyróżniała się na tle pozostałych uczennic. Krótkie włosy miała białe jak śnieg, skórę bladą jak papier, oczy i usta czerwone jak krew. Miała białą sukienkę z przyczepionymi do niej żywymi czerwonymi różami. Była piękna, ale było w niej coś niepokojącego. Dziewczyna spojrzała na niego, ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się. Zobaczył jej kły. Wampir, pomyślał i odwzajemnił uśmiech – z grzeczności – po czym odwrócił wzrok w stronę tłumu.
Miał nadzieję, że Luiza go przez ten czas nie znalazła.
Muzyka była spokojna, ale głośna. To dlatego nie usłyszał cichego, dziecięcego i demonicznego chichotu.


~~*~~

12 komentarzy:

  1. A ty wiesz, że właśnie mam tę samą czarną koszulkę na sobie?? XD
    Piękne po prostu... I tyle prawdziwych wydarzeń poopisywanych!
    I miałam sobie przedwczoraj chińską sukienkę (taką jak w opowiadaniu) kupić, ale akurat mojego rozmiaru nie było XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha XD
      No miało być prawdziwie :')
      Chętnie bym cię w takiej sukience zobaczyła c: XD

      Usuń
    2. No... Może kiedyś taką zdobędę :) Ale z chińskich sukienek XL muszę mieć, bo w... klatce piersiowej za ciasne XD

      Usuń
  2. Ojeeeejciu :D Super :D Kiedy ty masz wenę to ja nie mam, a kiedy ja mam to ty nie masz XD
    Krócej mówiąc, cud, miód, malina. Ewe oraz Chan *-* Toż to takie słodziaśne :D Nie mogę tego normalnie skomentować. Błędów nie ma (chyba w jednym momencie zapomniałaś 'się', ale to drobnostka). I ta opętana wampirzyca na końcu XD (Tak to fampir, bo ma kły tak samo jak mój pies :v) No ale sukienka z różami? A później się babka dziwi, że wszędzie łażą i fruwają jakieś robale :/
    Taki króciotki hejcik, bo nie mam so hejcić oraz wena gdzieś znikła :(
    Hejtowała wam
    Wasza Ewelincia :(

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze, bal z exo. Tez chcę! Ostatnia scenka zaburzyła całą sielankę i atmosfere balu. Niech w końcu ukarze sie ta kobieta i urządzi bitwę z chłopakami. Miło by było ujrzeć ich moce. ;)
    Weny i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę świetny rozdział. Kocham!
    Pozdrawiam i życzę weny, a w międzyczasie zapraszam na bloga, gdzie pojawiło się nowe opowiadani!
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. W tym miesiącu chyba się nie pojawi. Mam problemy z komputerem, pisałam to już. Poza tym, to ostatni tydzień wakacji, a ja mam kilka osobistych spraw. Postaram się dodać 24 rozdział, gdy tylko będę miała możliwość.

      Usuń
  6. Napisałabym jakiś komentarz do nowej części ale nowej części nie ma! Nie np żartuje, czytałam że masz swoje sprawy etc i to rozumiem.
    Więc wpadam tylko na chwilę powiedzieć, że na blogu pojawiło się nowe opowiadanie z Woozim (SEVENTEEN) więc zapraszam do przeczytania i skomentowania jeśli oczywiście chcesz x')
    http://200-percent-of-love.blogspot.com/?m=1
    Pozdrawiam i życzę weny co by się następna część pojawiła! xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Właśnie siłuję się z open office, więc niedługo będzie ^^
      Mam już nowy laptop, już kocham to cudeńko, tylko moszę dokupić microsoft office, bo na obecnym programie cholernie niewygodnie mi się pisze :/ Ale jakoś dam radę!
      Także już niedługo powracam z 24 rozdziałem~~

      Usuń
    2. Weny, kocham to opowiadanie. Czekam na next :* c:

      Usuń