Woo... Napisałam ten rozdział w kilka godzin. Pisałam go w czasie choroby i jeśli są w nim jakieś błędy, to bardzo za nie przepraszam. Wina weny, króta przychodzi podczas gorączki...
No dobra, miłego czytania życzę ^^
~Yuki
Czuję
zimno. Jednak nie jest ono spowodowane niską temperaturą na dworze. Czuję zimno
wewnątrz ciała, mam wrażenie, że serce mi zaraz zamarznie. Dziwię się, czemu mi
jeszcze łzy za policzkach nie zmieniły się w kryształki lodu. Boję się.
Pochylam się nad leżącym na moich kolanach Luhanem. Jego oddech jest płytki,
jego twarz z sekundy na sekundę robi się bledsza. Dół jego białej koszuli jest cały
czerwony, przesiąknięty krwią, jego rana mocno krwawi. Chociaż widzę, że jest w
okropnym stanie i może z tego nie wyjść, to i tak cały czas powtarzam, że
będzie dobrze. Luhan patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem i uśmiecha się lekko. „Nie martw się…” mówi szeptem, a po chwili dodaje lekko słyszalnym głosem: „Nie
poddawaj się… Walcz.” Zamyka oczy, z
jednego z nich leci pojedyncza łza. „Nie! Nie, Luhan!” krzyczę. Odwracam się i wołam najgłośniej jak potrafię: „LAY!”. Patrzę z powrotem na Luhana. Lay po
chwili jest przy nim.
Za późno…
~~*~~
Z krzykiem poderwałam się z łóżka.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie byłam. Byłam w swoim pokoju. Szybko
spojrzałam na zegarek.
Godzina 02:23. Pod spodem data: 17.12,
środa.
Wczoraj były moje urodziny.
A więc… To sen. To był tylko sen…
Chociaż już o tym wiedziałam, rozpłakałam
się. Dlaczego to mi się śni?! Dlaczego jest takie realistyczne?! Przed chwilą
byłam pewna, że trzymam na kolanach martwe ciało Luhana, a teraz siedziałam
skulona na łóżku zalewając się łzami. Zatęskniłam za tamtym snem, gdzie byłam
świadkiem krwawej masakry. Wiedziałam, że w tamtym się zginął ktoś z moich
znajomych, ale nie wiedziałam kto to. Poza tym, ta osoba nie żyła już od
początku tego snu. W dzisiejszym śnie widziałam, jak umiera Luhan. Widziałam
konkretną osobę, widziałam jak umiera, ale nie mogłam nic zrobić.
Drzwi mojego pokoju gwałtownie się
otworzyły. Wpadli przez nie ubrani w piżamy (czyli spodnie dresowe i za duże
T-Shirty) Lay i Chen. Chen machnął ręką i w pokoju zrobiło się jasno. Lay
podszedł do mnie, ukląkł przy łóżku, złapał mnie za rękę i popatrzył w oczy.
- Znowu ten sen? – spytał łagodnie. Był
już do tego przyzwyczajony, od dłuższego czasu miewałam bezsenne noce z
koszmarami.
W odpowiedzi na jego pytanie pokręciłam
przecząco głową.
- Nie sen? To co się stało? – Spytał zmartwiony.
- N-nie… To był… sen. A-ale inny… - powiedziałam
słabo.
- Inny sen? – Lay zmarszczył brwi. –
Jaki sen? Opowiedz.
- Ja… W tym śnie… Tam był Luhan… I… i
on…
- No? Co Luhan zrobił? – spytał łagodnie
Uzdrawiający.
- On… Z-z… W tym śnie Luhan z-zginął…
W pokoju zapadła cisza przerywana tylko
moim cichym łkaniem.
- Nie podoba mi się to.
Ja i Lay zaskoczeni odwróciliśmy się w
stronę Chena. Chłopak przez cały czas stał oparty o ścianę i się nie odzywał.
Aż do teraz. Teraz był ponury, widać było, że wie coś ważnego, czego my nie
wiedzieliśmy, i że to coś mu się nie podobało.
- Co masz na myśli? – spytał go starszy
kuzyn.
- Sny mają moc. – powiedział poważnie -
Mają w sobie zawarte znaki. Jeśli śnią ci się takie rzeczy, to znaczy, że
szykuje się coś niedobrego.
- Sugerujesz, że w przyszłości Alice
wpadnie na zakrwawione trupy w lesie i później będzie patrzeć, jak Luhan ginie?
– Lay zdawał się nie wierzyć w to, co powiedział Chen, ale zrobił się troszkę
blady.
- Oczywiście, że nie! Nie miałem tego
na myśli. Mówię tylko, że te sny mogą coś znaczyć, ale nie muszą. Jeśli chodzi
o ten sen z lasem, to może on znaczyć, że podczas spaceru po lesie Alice
upadnie i złamie nogę, a to z Luhanem może znaczyć, że się pokłócą, czy coś.
Albo te sny nic nie znaczą. Nie wiem! To tylko moja teoria.
- Wiecie co? – przerwałam wywody Chena.
Chłopcy zaskoczeni spojrzeli na mnie. – Możemy tą rozmowę dokończyć rano? Jest
przed trzecią w nocy, a ja chcę się wyspać przed szkołą.
- Och… Dobrze, przepraszamy. – zmieszał
się Lay. – Tylko może… Pozwolisz mi sobie pomóc? – wyciągnął rękę w moją
stronę.
No tak, cały czas trzęsłam się ze
strachu i nie mogłam się uspokoić. Chwyciłam dłoń Uzdrawiającego i poczułam dobrze
mi znane przyjemne ciepło. Zaczęłam się
rozluźniać. Po chwili czułam już tylko senność. Gdy Lay skończył się mną
zajmować, chłopcy zgasili światło, powiedzieli mi dobranoc i wyszli z pokoju.
Szybko zasnęłam i tym razem nie śniło mi się nic.
~~*~~
- Chanyeol! Nie baw się teraz ogniem,
bo puścisz z dymem całą salę! Weź Baekhyuna i układajcie stoły! – Krzyknął nauczyciel
Klasy Księżycowej, gdy zobaczył, że dwaj członkowie EXO siedzą bezczynnie, a na
dodatek się wygłupiają, zamiast pracować z resztą uczniów.
Ze śmiechem obserwowałam tą scenę gdy w
kącie z kilkoma innymi dziewczynami robiłam złote dekoracje z papieru. Starałam
się nie myśleć o dzisiejszej nocy. Unikałam także kontaktu z Luhanem. Bałam
się, że gdy tylko zamienię z nim kila zdań rozpłaczę się. To bez sensu, wiem,
ale nie chciałam tego. Oczywiście, gdybym mu powiedziała na pewno by zrozumiał,
ale nie mogłam się na to zdobyć. A gdybym mu powiedziała, poczułabym się
lepiej.
Pokręciłam głową odrzucając tą myśl na
później i skupiłam się na pracy. Zbliżała się Noc Złotej Pełni, a wraz z nią
coroczny szkolny bal. Tej nocy, jedynej w całym roku, gdy na niebo wstępował
złoty księżyc, każdy Wilk i Zmienny pozostawał w swojej ludzkiej postaci. To
jedyna noc, podczas której te NN mogą oglądać pełnię i zachować jasność umysłu.
Nie czują się wtedy bestiami.
Przyjrzałam się swojemu dziełu.
Dziesięć złotych gwiazd, każda wielkości piłki do koszykówki, w każdej na
środku mały otwór na kulę światła. Baekhyun powiedział, że tylko dla mnie może
dodać do moich dekoracji trochę blasku. Byłam bardzo ciekawa efektu.
Popatrzyłam z powrotem na stół zasłany mnóstwem przyborów plastycznych. Wszędzie
walały się wycinki złotego papieru, tubki kleju, buteleczki brokatu, pędzle,
białe, czarne i złote farby, żółte i srebrne kredki. Każda z pracujących nad
dekoracjami dziewczyn miała swoje nożyczki. Przyjrzałam się tym NN. Większości
z nich nie znałam, bo były w Klasie Księżycowej, ale zauważyłam też dwie
uczennice naszej klasy. W tym roku za Bal Złotej Pełni odpowiadały właśnie
nasze klasy. Nie mieliśmy lekcji, tylko do końca tygodnia musieliśmy pracować.
A ponieważ nie było lekcji, nie musieliśmy nosić mundurków. Popatrzyłam z
przekąsem na ubrania dziewczyn z Klasy Żywiołów. Pod papierowymi fartuchami
skrywały obcisłe bluzki, krótkie spódniczki i mnóstwo biżuterii. Jak one mogły
w tym chodzić? Nie dość, że na dworze zimno, to ich ubranie więcej odkrywa niż
zakrywa… No i pewnie to strasznie niewygodne musi być. Cieszyłam się, że
postanowiłam założyć zwykłe jeansy, czarny podkoszulek i czarną koszulę w
kratkę. To było wygodne ubranie, może niezbyt ciepłe, ale mając Chanyeola obok
siebie zawsze jest ciepło.
Na myśl o nim uśmiechnęłam się pod
nosem. Przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku minut. Nagle przypomniałam
sobie o mojej pracy. Westchnęłam i wróciłam do robienia dekoracji.
Gdy skończyłam drugą dziesiątkę gwiazd
postanowiłam je już zawiesić na ścianach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w
poszukiwaniu odpowiednich miejsc na zawieszenie dekoracji. Sala gimnastyczna
była duża, miała drewnianą podłogę, na ścianach były zawieszone typowe szkolne
drabinki. Jeśli nie spojrzało się na sufit, to sala wyglądała jak każda inna
szkolna hala sportowa. Ale na to gdy powędruje się wzrokiem wyżej… Ujrzy się szklany
sufit. Można pomyśleć, że szklany sufit w miejscu, gdzie na okrągło gra się
piłkami różnego rodzaju to idiotyczny pomysł, ale ten sufit ma jeden konkretny
cel. W czasie Złotej Pełni ma ukazać uczniom złoty księżyc. Jak już wspomniałam
wcześniej, księżyc jest ważną rzeczą dla wszystkich NN.
Nie znalazłam odpowiedniego miejsca na
rozwieszenie mich gwiazd, więc postanowiłam spytać o zdanie Baekhyuna.
Rozejrzałam się po hali i szybko go zlokalizowałam. Właśnie nosił z Chanyeolem
stoliki po drugiej stronie pomieszczenia.
Wzięłam w ręce złote gwiazdy i ruszyłam
w jego stronę. Musiałam manewrować między zabieganymi uczniami. Dekoracje,
które niosłam ograniczały mi widoczność. Gdy byłam mniej więcej w połowie drogi
potknęłam się i wpadłam na kogoś. Obydwoje polecieliśmy na podłogę, gwiazdy
posypały się na wszystkie strony. Nikt nie zwrócił na nas uwagi. W tej szkole
takie rzeczy to normalność. Uczniowie często na siebie wpadają. Szybko się
podniosłam i przepraszając wyciągnęłam rękę w stronę poszkodowanego NN. Gdy
pomogłam mu wstać spojrzałam na tą osobę i zamarłam.
Napotkałam pałające złością niebieskie
oczy, jasną grzywkę i kocie uszy.
Yuki.
~~*~~
- Ty… - wycedziła ze złością. Zmrużyła
oczy i przyglądała mi się z nieskrywaną nienawiścią.
- Cześć, Yuki. – odpowiedziałam ze
skwaszoną miną. Nie miałam ochoty na kłótnie. – To ja już pójdę. – schyliłam się
i zaczęłam podnosić swoje gwiazdy, ale Yuki złapała mnie za ramię i zmusiła by
pozostać na miejscu.
- Nie tak szybko. Nie chcesz ze mną
porozmawiać? – spytała zimnym głosem.
- Nie mamy o czym. – odparłam, również
chłodno. Przyjrzałam się jej dokładniej. Wyglądała inaczej, niż za czasów
naszej przyjaźni. Kiedyś lubiła się słodko ubierać, włosy zawsze miała spięte w
kucyk, zamiast krawatu do mundurka zakładała kokardkę. Teraz miała na sobie
czarne spodnie, czarny podkoszulek, czarną skórzaną kurtkę, czarne glany na
nogach i biżuterię z czaszkami i krzyżami. Jej krótkie jasne włosy były
rozpuszczone, a w nosie miała kolczyk. To nie była już ta sama Yuki.
- A mi się wydaje, że mamy o czym
gadać. – powiedziała wpatrując się w moje oczy.
- Tak? A niby o czym?
- Nie wiesz? Przecież miałaś wczoraj
urodziny. Nie zdążyłam złożyć ci życzeń. – uśmiechnęła się, ale bynajmniej nie
był to życzliwy uśmiech.
- Och, naprawdę? To miło, ale nie musisz…
- Ale chcę. A więc, Alice… - moje imię
wysyczała z pogardą, ale ciągle się uśmiechała. - …życzę ci, żebyś w
najbliższym czasie zginęła bardzo bolesną śmiercią.
- Ooo… To słodkie, dziękuję. –
powiedziałam bezbarwnym głosem. Nie chciałam się z nią kłócić, nie obchodziło
mnie, co teraz mówiła.
Na to Yuki tylko prychnęła.
- No. To ja będę iść. Muszę się coś
Baekhyuna spytać. Na razie.. – Już miałam odejść, ale Zmienna znowu mnie
przytrzymała.
- Te! Nie ignoruj mnie!
- Sorry, mam dobry humor, nie chcę go
zepsuć.
- Czy mi się wydaje, czy ty jesteś
szczęśliwa? – spytała podejrzliwie.
Popatrzyłam na nią i przez chwilę się
do siebie nie odzywałyśmy. Po chwili coś do mnie dotarło.
- Wiesz co? Chyba miałaś rację. Teraz,
gdy się nie przyjaźnimy, jestem o wiele szczęśliwsza.
To była prawda. To była miażdżąca
prawda, którą dopiero teraz dostrzegłam. To co teraz zrobiłam było chamskie,
ale przynajmniej powiedziałam prawdę. I to był błąd.
Yuki momentalnie się zjeżyła, wystawiła
kły i zamachnęła się, żeby mnie uderzyć.
Nagle nie wiadomo skąd przede mną
pojawiła się męska postać. Chłopak złapał Yuki za rękę zanim zdążyła mi coś
zrobić. Po chwili dotarło do mnie, że Yuki prawie rozdrapała mi twarz, a on
mnie uratował.
- Droga Yuki, nie ładnie jest rzucać
się z pazurami na innych. To niegrzeczne. – usłyszałam spokojny głos Kai’a.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Pewnie zauważył
nas wcześniej i przez cały czas nas obserwował. Skąd on wiedział, że stanie się
coś takiego? Ech, nieważne…
- Alice, nic ci się nie stało? – spytał wesołym
głosem.
- Nie, wszystko ok, tylko pogubiłam
dekoracje, które zrobiłam.
- Ty je pogubiłaś, a ja je znalazłem. –
Usłyszałam za plecami czyjś śmiech. Odwróciłam się i poczułam, jak robi mi się
zimno. Przede mną stał Luhan z rękami w kieszeniach jeansów, a wokół niego
unosiły się złote gwiazdy.
- Och, dziękuję. – powiedziałam zakłopotana.
Nie chciałam patrzeć na jego twarz. Bałam się, że ujrzę ją bladą jak kreda, z
której powoli uchodzi życie. Popatrzył na mnie dziwnie, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Wzięłam od niego dekoracje i ruszyłam w stronę
Baekhyuna. Po kilku krokach odwróciłam się do Kaia i Luhana i powiedziałam:
dziękuję. Krążąc między zapracowanymi NN stwierdziłam, że dzisiaj będę musiała
się przejść sama po lesie. Muszę uporządkować myśli…
~~*~~
Mamushi siedziała na szczycie sosny
rosnącej na granicy lasu i z uśmiechem wpatrywała się w ekran świetlnego lustra. Miała
swoich ludzi między uczniami szkoły, to oni przekazywali jej informacje o tym,
co dzieje się w szkole. Machnęła ręką i lustro zniknęło. Zeskoczyła z drzewa i
ruszyła w głąb lasu. Tam czekały na nią cztery Wilki. Podeszła do jednego,
uklękła przed nim, a gdy tamten się jej pokłonił, wzięła jego głowę w objęcia i
przyciągnęła do siebie. Pogłaskała go za uchem i wyszeptała mu do ucha:
- Mam dobrą wiadomość. Dzisiaj ruszycie
na łowy.
Ciszę lasu przerwał cichy chichot.
~~*~~